sobota, 30 kwietnia 2016

Nowy świat - Rozdział 6 Sielanka

Siemanko :) Wiem, że mam straszne tyły jak chodzi o prowadzenie tego bloga i NŚ. Nie będę się usprawiedliwiać, że to nie przeze mnie, bo to ja nie miałam weny, ani chęci żeby usiąść i coś naskrobać. Na szczęście w końcu się udało i powstała część szósta. Dlatego też życzę miłego czytania i do następnego :D

______________________________________________________________________________________________________


                                             Rozdział 6
                                              „Sielanka”

Opuszczam łazienkę we wspaniałym nastroju. Idę przed siebie niesiona zapachem czekolady i truskawek. Wpadam na Sebastiana w kuchni
-Mmm, a co tu tak pięknie pachnie?-zagaduję chłopaka stojąc za jego plecami
-Lody waniliowe z truskawkami i polewą czekoladową według szefa Shymura- uśmiecha się znad rondelka pełnego czekolady- zadowolona?
-I to jak- mówię rozpromieniona. Sebastian kończy deser i siadamy na wielkim łóżku.- słuchaj...mam pytanie
-Słucham, odpowiem na każde
-Skąd się wzięliście w LA? Ty i Luca.
-Hah, to bardzo proste przyjechałem na takie specjalne warsztaty kulinarne, a Luca się ze mną zabrał.
-Po co?
-Chciał cię znaleźć. Byliśmy już na każdym kontynencie oprócz Ameryki. Musiałaś się tutaj skryć, zresztą, opowiadałaś kiedyś, jak to interesuje cię Los Angeles.
-Ach...Biedny Luca. Teraz go męczą w szpitalu. Właściwie ciekawa jestem dlaczego tak zemdlał...znaczy stracił przytomność- uśmiecham się -bo przecież faceci nie mdleją, nie?
-Znasz takie powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje”? Po prostu uczucie odżyło i chłopak nie wytrzymał napięcia. Chyba nie powiesz mi ,że twoje serducho nie zapikało mocniej, hym?
Uśmiecham się lekko wspominając chłopaka w klubie. To jak mnie uniósł nad ziemię jak przytulił i mogłam dotknąć jego twarzy, poczuć zapach. Faktycznie, uczucie odżyło
-Rumienisz się- Sebastian się śmieje, a ja zakrywam twarz dłońmi
-Może już pójdziemy spać- proponuję

jakoś dwa tygodnie później
-Halo?
-Cześć mam mało czasu więc pytam od razu. Jakie masz wykształcenie?
-Nie żartuj sobie ze mnie Sebastian ,dobrze wiesz ,że mam ledwo maturę
-Hmm...to zrobisz studia zaocznie
-Co?
-No pójdziesz na studia ,bo z Lucą załatwiliśmy ci zajebistą robotę
-Czekaj, czekaj za szybko – wypuszczam ciężko powietrze- kiedy, jaką i dlaczego. Przecież nikogo o to nie prosiłam
-No i co z tego. Cassie powiedziała nam jak cię traktują te „urzędaski”
-Skąd ona w ogóle..., a już czaje? - zasłaniam dłonią telefon- Cassie! Przypomnij mi żebym cię udusiła jak skończę rozmawiać.
-Haha- Sebastian śmieje się do telefonu
-Co cię tak znowu śmieszy, hmm?
-Nic, nic. Dobra będę kończyć. Zadzwonię do Luki, żebyście się umówili na jakieś spotkanie czy coś.
-Nie trzeba. Naprawdę.
-Co? Czemu?- słyszę zmartwiony głos chłopaka
-A co, martwisz się, że nie chcę widzieć się z twoim młodszym braciszkiem?- zadaję pytanie i odpowiada mi cisza- Spokojnie, nie martw się. On i tak już u mnie jest. Do usłyszenia. Pa.
-Czekaj Mad...-nie daję wypowiedzieć się chłopakowi, bo wyłączam telefon
Wracam do sypialni. Luca leży na moim łóżku.
-To na czym skończyliśmy?-pytam rzucając się na łóżko Cassie.
-Chyba na tym, że muszę cię stąd wyrwać- uśmiecha się zwracając twarz ku mnie
-No to próbuj- odpowiadam mu takim samym uśmiechem- a gdzie jest Cassie?
-Wyszła jak usłyszała, że ją udusisz, hahah, powiedziała, że nie będzie nam przeszkadzać.-znów się uśmiecha
-Mam nadzieje, że się nie upije w trzy dupy bo dwa tygodnie odwyku diabli wezmą- wzdycham wpychając twarz w poduszkę pachnącą rumiankiem
-Nie martw się o nią, jest dorosła, da sobie radę- Luca podchodzi i głaszcze mnie po głowie- no chodź już bo nas noc zastanie.
-Jest dwunasta, południe- burczę w poduszkę. Naglę ktoś ciągnie mnie za nogi-Aaa!!!-krzyczę udając przerażenie. Jestem odwracana na plecy. Luca zbliża swoją twarz, ku mojej. chwilę patrzy po czym wykrzykuje, żebym wstawała, bo mnie zrzuci. I zrzuca. Ląduję na ziemi i spoglądam na niego z dołu.
-Zadowolony?
-I to jak- uśmiecha się szeroko kierując się w stronę korytarza. Ciężko podnoszę się z podłogi i idę za Luką
-Mam nadzieję, że to miejsce warte jest mojego zwleczenia się z łóżka-teatralnie wymachuję dłońmi
-Mad... coś ty tak nagle cały entuzjazm straciła- wzdycha wkładając buta na nogę- oczywiście, że jest warte- uśmiecha się i wkłada na mnie bluzę. Wychodzimy z mieszkania zostawiając Cassie w międzyczasie informację o wyjściu. Luca bierze mnie za rękę. Idziemy parkiem, wokół nas latają jakieś ćwierkające ptaszyny. W oddali słychać śmiech dzieci i szczekanie psów. Jest świetnie, a może być lepiej...


                                                                                                                        Nammi