czwartek, 1 września 2016

Nowy Świat- Rozdział 8 Zaufanie raz stracone w przyszłości będzie naruszone

Siemaneczko! :)  Pojawiam się z kolejnym rozdziałem Nowego Świata, (kto wie czy nie ostatnim XD ).  Króciutki, bo króciutki, ale starałam się. Jest tam chyba jedno przekleństwo, ale wolę uprzedzić >:) NO to miłego czytanka. Napiszcie mi w komkach odp na standardowe 3 pytanka :)
1.Czy opowiadanie Wam się podoba i jaka jego część najbardziej?
2.Która postać przypadła wam najbardziej do gustu i dlaczego?
3.Której postaci nie lubicie i dlaczego?

Ewentualnie 4.Czy podoba ci się ten styl tzn. Pisanie w czasie teraźniejszym?


__________________________________________________
Rozdział 8
„Zaufanie raz stracone w przyszłości będzie naruszone”
                                      *V*

         -On mi tego nie wybaczy- krzyczę już jakby sama do siebie
Przemieszczam się po parkingu dosyć szybkim krokiem szukając samochodu i co chwilę nawołując Lukę. Ciężko mi się skupić przez silnie bijące serce i z każdą chwilą wzrastającą adrenalinę. Układam sobie w głowie, co zamierzam mu powiedzieć, gdy już go znajdę. Mimo wspaniałych ocen z polskiego w szkole średniej, wszystkie moje słowa wydają się być zbyt banalne, głupie i bez sensu. Żadne z nich nie jest w stanie opisać tego, co dzieje się wewnątrz mnie. Straszliwe wyrzuty sumienia, wściekłość, frustracja, nienawiść i miłość. Mnóstwo myśli krząta mi się po głowie. Nie wiem jak skrajne emocje mogą pchać się do głowy w jednej sytuacji. Jak mogą oddziaływać wzajemnie na siebie? I wpływać na moje racjonalne niegdyś decyzje. Z płaczem rzucam się na asfalt mokry już od deszczu, który już od dłuższego czasu zalewa ulice Los Angeles. Jest odzwierciedleniem mojego serca i myśli. Smutną rzeczywistością i szarym światem pełnym bólu i cierpienia. Moje łzy łączą się w jedno razem z kroplami równie słonego jak one deszczu. Dlaczego ludziom tak ciężko stać się jednością? Dlaczego zadają sobie tyle bólu? Dlaczego ja… zadaję tyle bólu? Zanoszę się płaczem klęcząc z twarzą zwróconą w stronę nieba. Jak bardzo muszę być skupiona na płaczu, że nie zauważam czyjejś obecności? Rąk obejmujących moje wątłe zziębnięte ciało.

-Przepraszam za to - na czyjś szept wzdrygam się i odwracam głowę w stronę osobnika za mną. Przyglądam się tylko chwilę, żeby zidentyfikować przez łzy, kim jest mężczyzna. Zaczynam krzyczeć. Nie kontroluje emocji. Moim ciałem wstrząsają dreszcze. Pada mnóstwo nieprzyjemnych słów, których nie zamierzam nigdy żałować

-Przecież kazałam ci mnie zostawić! Dlaczego nie słuchasz? Dlaczego znowu się wtrącasz?

-Nie krzycz, uspokój się- chłopak próbuje do mnie podejść i objąć mnie jednak odpycham go z taką siłą, o jaką bym się nigdy nie posądziła

-Nie uspokoję się i nie dotykaj mnie! Rozumiesz? Mam cię dość. Wypierdalaj!- Wrzeszczę przez łzy

-Mad! Proszę.–Obiecuję, że jeśli jeszcze raz usłyszę jego głos to go zabiję

-Nie słyszałeś gówniarzu? Ona nie będzie z tobą rozmawiać
Znów przeszły mnie dreszcze tym razem odrobinę przyjemniejsze. Tak dobrze usłyszeć jego głos tuż za sobą, a Lucas? Lucas odszedł.

-Lu…Luca- serce wali mi jak oszalałe. Wystarczyło jedno zdanie wypowiedziane przez niego, aby mój świat wywrócił się do góry nogami. Odwracam się bardzo powoli, aby odwlec moment spotkania naszych oczu ze sobą. Niestety widzę tylko jego plecy- Zaczekaj! Nie idź! Zostań ze mną! Nie opuszczaj! Już nigdy... Przepraszam.

-Madlen? Powiedz mi czy warto? Czy warto zaufać na nowo?- Mówiąc te słowa chłopak odwraca się, a w jego oczach widać małe kropelki, które za wszelką cenę chcą się wydostać. Spoglądam w jego karmelowe tęczówki, które w półmroku przypominają czerń. Nasze oczy spotykają się na chwilkę, wystarczająco długą, żebym mogła się upewnić, ale też wystarczająco krótką, żebym nie mogła się rozmyślić.

-Warto- szepczę ledwo wydając dźwięk z moich ust zagłuszona przez deszcz. Po raz drugi jestem świadkiem jak najlepszy free skier, jakiego było mi poznać, płacze tuląc mnie do siebie i głaszcząc lekko po głowie.-Zostaniesz? Na Zawsze?

-Zostanę…

                                  ~Opiekuj się mną jak byś był moim bratem,
                                       Kochaj mnie jak matka.
                                       Zmęczoną podtrzymasz mnie, 
                                       W błędzie upomnisz mnie,
                                       Zagubioną odnajdziesz mnie?~*

*Will u be there- Michael Jackson

                                                                                                            Nammi


poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Nowy świat- rozdzial 7 Wszystko musiałeś spieprzyć?

Siemka ;) wiem, że mnie długo nie było, ale już jestem więc wszyscy się cieszą i czytają 7 część nowego świata :D pisze na telefonie więc może być coś nie tak ^^
___________________________________________
                     Rozdział 7
„Czy wszystko musiałeś spieprzyć?”
Wstaje z łózka obudzona dźwiękiem przychodzącego SMS-a. Jeszcze jedną
nogą w krainie morfeusza biorę telefon do ręki zaspanym wzrokiem odczytuję
wiadomość.
 ~Nieznany numer 8:15
 Spotkajmy się dzisiaj w Tongva Park w południe.
 Będę czekał księżniczko
 XXX~
Pełna pytań idę do kuchni lekko przecierając oczy. Czy Luca zmienił numer?.. I kto
w ogóle w dzisiejszych czasach podpisuje się trzema iksami. Robię sobie kawę wciąż
myśląc o tajemniczej wiadomości. Nie mogę się zdecydować czy jechać czy nie...
- Och! Cassie. Cześć- mówię, gdy dziewczyna wczołguje się do kuchni- gdzie ty
byłaś, że ledwo idziesz, hym?
- CrossFit... To... ZŁO!-Wydusza z siebie zanim siada na krześle naprzeciw mnie
- Och biedactwo ty moje, skąd ty się tam w ogóle wzięłaś?
- Znajoma z pracy mnie zabrała, stwierdziła, że 'jestem spięta'- mówiąc to wywraca
oczami i teatralnie unosi dłonie- rozumiesz to? Ja! Spięta...
- Chcesz kawy?-Pytam całkowicie ignorując jej słowa
- Nie i nie ignoruj mnie! Ja tu cierpię, a ciebie to wcale nie obchodzi
- Mhm
- Mad! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Czuję wibrację w kieszeni. Oho ktoś do mnie
pisze. Biorę urządzenie i odczytuję kolejną wiadomość
~Nieznany numer 8:32
Mam nadzieję, że odczytałaś poprzednią
wiadomość księżniczko, ale dla pewności
wysyłam drugą :) Spotkajmy się w południe w Tongva Park
Bardzo mi zależy, już na ciebie czekam princesko.
 XXX~
Zaśmiałam się lekko pod nosem widząc kolejną wiadomość od potrójnego iksa.
- No i co ty się tak szczerzysz do tego telefonu, co?
- Hym?- Odpowiadam niezwykle elokwentnie, na co Cassie zaczyna się śmiać-
Cassie czy ty bawiłaś się moim telefonem?
- Nie-e- dziwnie przeciąga ostatnią samogłoskę
- Na pewno? Nie pisałaś do nikogo?
- No przecież mówię, że nie.
- Dobra, wychodzę- zakładam bluzę i idę zawiązać buty. Cassie wlecze się za mną do
przedpokoju
- Na pewno chcesz iść w spodniach od piżamy?
- Ja? Oczywiście.- Wciągam czapkę na czubek głowy i wychodzę
Spokojnym krokiem wędruję po dzielnicy myśląc wciąż o nieznajomym od
wiadomości. Przechadzam się wśród starych budynków, aby dotrzeć do terenów bardziej unowocześnionych. Chociaż nawet jakbym chciała się z nim spotkać to
komunikacją miejską się nie wyrobie. Musiałabym mieć samochód, 20 min i jestem
na miejscu. Ale teraz zakupy. Rozważając wszystkie za i przeciw spotkania z
potrójnym Iksem nie zauważam obecności jakiejś osoby obok siebie.
- Annyeong* noona
- An…-odwracam o głowę, żeby odpowiedzieć domniemanemu Koreańczykowi-
Sebastian? Co ty tu robisz? A! I nie postarzaj mnie- śmieję się przybijając piątkę z
chłopakiem.
- Ta, to ja. Przyszedłem do sklepu i czemu uważasz, że cię postarzam?
- Powiedziałeś do mnie noona, co znaczy mniej więcej, co starsza siostro- zaczynam
się śmiać z miny chłopaka, która wyrażała ogromne zdziwienie z zażenowaniem
- Ja… Liczyłem, że wyjdę na mądrego
- To się przeliczyłeś kolego- mówię wrzucając do koszyka makaron- idę po chleb.
Idziesz?
- Mhm…
- O, czym myślisz?
- A o wszystkim i o niczym. W sumie to potrzebuję jakiegoś towarzystwa…
- A ja samochodu- przerywam mu w pół zdania- to jak? Ja ci załatwiam towarzycho,
a ty mi auto, ok?
- Okej… To wcale nie jest dziwne. Postaram się coś załatwić… Alfa? Co ty na to?
- Świetnie- uśmiecham się do niego
- A gdzie ty w ogóle chcesz jechać?
- Do Tongva park muszę się z kimś spotkać- mówię biegając między półkami w
poszukiwaniu korniszonów- O! Są! Mam wszystko możemy iść- uśmiecham się do
chłopaka i kierujemy się do kasy. Wykładam wszystko na taśmę i oceniam jak bardzo
skurczy się mój portfel po tych miłych zakupach. Kasjerka podaje mi cenę i gdy chcę
już wyciągać portfel zostaję zatrzymana przez czyjąś rękę na moim nadgarstku
- Ja zapłacę- Sebastian szarmancko wyciąga swoją kartę i pieniądze spływają z jego
konta. Zbieram zakupy do papierowej torby i idę za chłopakiem
- Wiesz, że nie musiałeś jeszcze mam trochę pieniędzy- mówię z wyrzutem
spoglądając na starszego
- Tak, tak. Wchodź- mówi otwierając mi drzwi kierowcy od czarnego samochodu.
Patrzę na niego pytającym wzrokiem, na co on tylko wzrusza ramionami i wsiada po
drugiej stronie. Nie pozostaje mi nic innego jak zasiąść za kierownicą uprzednio
wkładając zakupy na tylne siedzenia. Spoglądam na chłopaka i czekam, aż się
odezwie- No, co się tak patrzysz, muszę wiedzieć, że sobie poradzisz. Dawno nie
jeździłaś.
- Dobra- zapinam pas i próbuje ruszyć. Oczywiście zgasł. Drugi raz i gaśnie.- Jak to
się mówi do trzech razy sztuka, nie?- Na moje szczęście za trzecim razem ruszam z
miejsca. Bardzo fajne uczucie znów kierować autem, no nie powiem myślałam, że
pójdzie mi gorzej. Zatrzymuje się pod domem i z wielkim bananem na twarzy
czekam na ocenę mojej jazdy
- Szczerze? Myślałem, ze będzie gorzej- uśmiecha się i wysiadamy. Kierujemy się
schodami i korytarzami, aby dotrzeć do drzwi mieszkania. Uchylam je lekko, głośno informując Cassie o gościu.
- Spoko, możecie wchodzić- słyszę gdzieś z głębi domu. Wchodzimy do kuchni gdzie
kładę zakupy na podręcznym stoliku. Odwracam się i szukam wzrokiem telefonu,
który tu zostawiłam. Biorę go do ręki i odblokowuję. Patrzę na godzinę i nie
dowierzam.
- Już jest po jedenastej? Dopiero, co była dziewiąta- zaczęłam krzyczeć biegając po
mieszkaniu w poszukiwaniu ubrań i kosmetyków, przecież nie pójdę na spotkanie w
piżamie. Co to to nie. Gdy znajduje już ulubione jeansy i jakąś koszulkę kieruje się
do łazienki. Szybki prysznic jakiś tusz do rzęs i jesteśmy gotowe. Wychodzę z
łazienki i biegnę po torbę. Wrzucam do niej co różne rzeczy. Jakieś chusteczki,
portfel, dokumenty, klucze tez się przydadzą. Kluczyki!
- Sebastian! Potrzebuje kluczyki i dowód rejestracyjny. Szybko!
- Idę.- Chłopak wyłania się zza ściany i wręcza mi klucze.- Resztę masz w schowku
na okulary.- Uśmiecham się i patrzę na telefon. 11:30
- Dobra wyrobiłam się. Oklej to ja idę, a wy zajmijcie się sobą- mówię zakładając
buty i czapkę- Pa!
Kieruję się w stronę zaparkowanej czarnej Alfy Romeo Sebastiana. Kochany
jest, że mi pożyczył swój samochód. Ja jakbym miała w życiu nie oddałabym go w
cudze ręce. Wkładam klucze do stacyjki i ruszam. Przypominam sobie drogę do
tongva park, która czytałam jakiś czas temu
~Kieruj się Normandie ave na południe w stronę West 8th
Street skręć w lewo
Skręć w prawo na 1-10 West/Santa Monica fwy
Jedz 1-10 West /Santa Monica fwy
Wybierz zjazd na 4th Street
Skręć w prawo w olympic dr
Skręć w prawo w główną ulicę
Jesteś na miejscu ~
Dobra może damy radę. Jadę kierując się wskazówkami, które utkwiły mi w głowie.
Gdy jestem, nie wiem jakim cudem, na miejscu, spoglądam ostatni raz na zegarek
wskazujący za pięć dwunastą. Gotowa wysiadam auta i zamykam je. Nagle zaczynają
nachodzić mnie wątpliwości. Począwszy od tego, że nie mam pojęcia jak poznam
owego potrójnego iksa kończąc na tym, że to seryjny morderca, który tylko czeka,
jak pająk, aż wpadnę w jego sieci, a on będzie mógł wyssać ze mnie wszystkie soki i
schrupać jak muchę lub innego owada. Gdy zaczynam się śmiać ze swojego
porównania słyszę jak ktoś mnie woła. Skądś znam ten głos. Odwracam się powoli,
żeby zobaczyć właściciela.
- Lucas?- Mówię niedowierzając
- Jednak przyszłaś
- To ty napisałeś te wszystkie wiadomości?
- No tak. To ty nie wiedziałaś, że to ja?
- Jak widać- odpowiadam przewracając oczami
- Może usiądziemy?- Pyta wyraźnie poddenerwowany
- Nie raczej nie mam ochoty- odpowiadam i dalej stoję w miejscu. Nagle z znikąd pojawia się Luca. Jestem zdezorientowana.
Mad! -Mówi obejmując mnie ramieniem
- Zostaw ją, ona jest moja- słyszę z ust blondwłosego Lucasa i nagle wszystko
zaczyna dziać się zbyt szybko żeby to opisać. Jeden i drugi roszczą sobie do mnie
prawo krzycząc na siebie. Po chwili tak niespodziewanie jak się zaczęło tak całe
zamieszanie się kończy. Luca patrzy na mnie tylko zranionym spojrzeniem i
odchodzi.
- Idź się lecz, człowieku- krzyczę
- Co, ale co ja…
- Co zrobiłeś? Ty wciąż nie rozumiesz? Wszystko musiałeś spieprzyć?- Kieruję te
słowa do Lucasa i wybiegam z parku za Luką.
                                         Nammi

sobota, 30 kwietnia 2016

Nowy świat - Rozdział 6 Sielanka

Siemanko :) Wiem, że mam straszne tyły jak chodzi o prowadzenie tego bloga i NŚ. Nie będę się usprawiedliwiać, że to nie przeze mnie, bo to ja nie miałam weny, ani chęci żeby usiąść i coś naskrobać. Na szczęście w końcu się udało i powstała część szósta. Dlatego też życzę miłego czytania i do następnego :D

______________________________________________________________________________________________________


                                             Rozdział 6
                                              „Sielanka”

Opuszczam łazienkę we wspaniałym nastroju. Idę przed siebie niesiona zapachem czekolady i truskawek. Wpadam na Sebastiana w kuchni
-Mmm, a co tu tak pięknie pachnie?-zagaduję chłopaka stojąc za jego plecami
-Lody waniliowe z truskawkami i polewą czekoladową według szefa Shymura- uśmiecha się znad rondelka pełnego czekolady- zadowolona?
-I to jak- mówię rozpromieniona. Sebastian kończy deser i siadamy na wielkim łóżku.- słuchaj...mam pytanie
-Słucham, odpowiem na każde
-Skąd się wzięliście w LA? Ty i Luca.
-Hah, to bardzo proste przyjechałem na takie specjalne warsztaty kulinarne, a Luca się ze mną zabrał.
-Po co?
-Chciał cię znaleźć. Byliśmy już na każdym kontynencie oprócz Ameryki. Musiałaś się tutaj skryć, zresztą, opowiadałaś kiedyś, jak to interesuje cię Los Angeles.
-Ach...Biedny Luca. Teraz go męczą w szpitalu. Właściwie ciekawa jestem dlaczego tak zemdlał...znaczy stracił przytomność- uśmiecham się -bo przecież faceci nie mdleją, nie?
-Znasz takie powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje”? Po prostu uczucie odżyło i chłopak nie wytrzymał napięcia. Chyba nie powiesz mi ,że twoje serducho nie zapikało mocniej, hym?
Uśmiecham się lekko wspominając chłopaka w klubie. To jak mnie uniósł nad ziemię jak przytulił i mogłam dotknąć jego twarzy, poczuć zapach. Faktycznie, uczucie odżyło
-Rumienisz się- Sebastian się śmieje, a ja zakrywam twarz dłońmi
-Może już pójdziemy spać- proponuję

jakoś dwa tygodnie później
-Halo?
-Cześć mam mało czasu więc pytam od razu. Jakie masz wykształcenie?
-Nie żartuj sobie ze mnie Sebastian ,dobrze wiesz ,że mam ledwo maturę
-Hmm...to zrobisz studia zaocznie
-Co?
-No pójdziesz na studia ,bo z Lucą załatwiliśmy ci zajebistą robotę
-Czekaj, czekaj za szybko – wypuszczam ciężko powietrze- kiedy, jaką i dlaczego. Przecież nikogo o to nie prosiłam
-No i co z tego. Cassie powiedziała nam jak cię traktują te „urzędaski”
-Skąd ona w ogóle..., a już czaje? - zasłaniam dłonią telefon- Cassie! Przypomnij mi żebym cię udusiła jak skończę rozmawiać.
-Haha- Sebastian śmieje się do telefonu
-Co cię tak znowu śmieszy, hmm?
-Nic, nic. Dobra będę kończyć. Zadzwonię do Luki, żebyście się umówili na jakieś spotkanie czy coś.
-Nie trzeba. Naprawdę.
-Co? Czemu?- słyszę zmartwiony głos chłopaka
-A co, martwisz się, że nie chcę widzieć się z twoim młodszym braciszkiem?- zadaję pytanie i odpowiada mi cisza- Spokojnie, nie martw się. On i tak już u mnie jest. Do usłyszenia. Pa.
-Czekaj Mad...-nie daję wypowiedzieć się chłopakowi, bo wyłączam telefon
Wracam do sypialni. Luca leży na moim łóżku.
-To na czym skończyliśmy?-pytam rzucając się na łóżko Cassie.
-Chyba na tym, że muszę cię stąd wyrwać- uśmiecha się zwracając twarz ku mnie
-No to próbuj- odpowiadam mu takim samym uśmiechem- a gdzie jest Cassie?
-Wyszła jak usłyszała, że ją udusisz, hahah, powiedziała, że nie będzie nam przeszkadzać.-znów się uśmiecha
-Mam nadzieje, że się nie upije w trzy dupy bo dwa tygodnie odwyku diabli wezmą- wzdycham wpychając twarz w poduszkę pachnącą rumiankiem
-Nie martw się o nią, jest dorosła, da sobie radę- Luca podchodzi i głaszcze mnie po głowie- no chodź już bo nas noc zastanie.
-Jest dwunasta, południe- burczę w poduszkę. Naglę ktoś ciągnie mnie za nogi-Aaa!!!-krzyczę udając przerażenie. Jestem odwracana na plecy. Luca zbliża swoją twarz, ku mojej. chwilę patrzy po czym wykrzykuje, żebym wstawała, bo mnie zrzuci. I zrzuca. Ląduję na ziemi i spoglądam na niego z dołu.
-Zadowolony?
-I to jak- uśmiecha się szeroko kierując się w stronę korytarza. Ciężko podnoszę się z podłogi i idę za Luką
-Mam nadzieję, że to miejsce warte jest mojego zwleczenia się z łóżka-teatralnie wymachuję dłońmi
-Mad... coś ty tak nagle cały entuzjazm straciła- wzdycha wkładając buta na nogę- oczywiście, że jest warte- uśmiecha się i wkłada na mnie bluzę. Wychodzimy z mieszkania zostawiając Cassie w międzyczasie informację o wyjściu. Luca bierze mnie za rękę. Idziemy parkiem, wokół nas latają jakieś ćwierkające ptaszyny. W oddali słychać śmiech dzieci i szczekanie psów. Jest świetnie, a może być lepiej...


                                                                                                                        Nammi

sobota, 19 marca 2016

Nowy Świat - Rozdział 5 Sebastian

Siemanko. Na wstępie: Mam dosyć szkoły. Nie mam przez nią w ogóle czasu i weny :'( Ale na szczęście udało mi się naskrobać 5 część NŚ Hurra!!! Jest dosyć lajtowa i ofc krótka. LIKE ALWAYS.  No to było by na tyle. Miłego czytanka
________________________________


                                                Rozdział 5
                                               „Sebastian”
-I zemdlał
-Jak to? Tak po prostu?
-No tak. A później się przebudził, jak pobierali mu krew. Jak tylko zobaczył tą ciecz w strzykawce znowu zemdlał.
-Hahaha. Zabawna historia.
-Sorki Cassie, muszę kończyć. Lekarz przyszedł. Pa
-Pa...
Wyłączam telefon i podchodzę do mężczyzny w błękitnym fartuchu.
-Co z nim?
-Pani go tu przywiozła tak?
-Mhm to ja.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Hmm...Tak- kłamię- to mój brat.
-No dobrze. Jest późno w nocy, więc załatwmy to szybko. Pan Luca jest zdrowy. Omdlenie to z nadmiaru emocji. Długo się państwo nie widzieli, prawda?-kiwam głową- Ale skoro już się u nas znalazł, to zrobimy mu rutynowe badania. Upadając uderzył głową o ziemię?- znów kiwam głową, a lekarz zapisuje coś w notatniku- Proszę iść do domu, wyspać się i przyjść jutro w godzinach odwiedzin.
-A...
-On i tak teraz śpi, więc nie ma sensu tu siedzieć
-No dobrze- uśmiecham się- Do widzenia.
Idę jasno oświetlonym chodnikiem wśród drzew, powoli kieruję się ku czarnej alfie. Rozmyślam nad tym co się dzisiaj stało nad Lucą i tym co między nami. Siadam na ławce lecz po chwili wychodzę ze szpitala przywoływana ręką kierowcy czarnej alfy. Leniwie idę dalej chodnikiem. Powoli podchodzę do Alfy i wsiadam na miejsce pasażera. Zapinam pas i wzdycham.
-Sebastian
-Hmm?
-Czemu nie chciałeś wejść?
-Przecież ty zaopiekowałaś się nim lepiej niż ja kiedykolwiek- bierze moją głowę w dłonie i całuje jej czubek.
-Dziękuje, chcesz wiedzieć co z nim?
-Nom, dawaj-uśmiecha się
-Śpi, omdlał z wrażenia ale stwierdzili że skoro nadarzyła się okazja to go sobie pobadają. Dobra jedźmy już. Wiesz, która godzina?
-Wiem.-Siedzimy w ciszy, żadne z nas się nie odzywa. To zaczyna robić się dziwne
-Yhm-przerywam ciszę- żeby ruszyć musisz włączyć silnik
-Tak tak, ale myślę gdzie cie tu zawieść...
-Może do domu?
-O nie nie ma mowy-odpala silnik i powoli rusza- jedziesz ze mną do hotelu
-Ale Sebastian, ja mam mieszkaniec
-W którym szerzy się od robaków szczurów i nie masz ciepłej wody
-Skąd ty...
-Cassie mi powiedziała
-Wredna szmata- zakładam dłonie na przedramiona i odwracam głowę iw stronę szyby- pożałujesz Cassie
-Oj nie fochaj się, no- nic nie odpowiadam tylko pogłaśniam radio. Leci jakaś denna muzyczka, ale foch to foch. Nie odzywam się do Sebastiana aż do parkingu pod hotelem.
-Wiesz...fajne miejsce
-Wiem
-Człowieku czy ty wszystko wiesz?- śmieję się
-Chodź- prowadzi mnie do pięknego wyłożonego szkłem holu. Jest tu jasno bo nad głowami wiszą wielkie żyrandole. Jest bardzo ciepło. Wsiadamy do windy pełnej luster. Spoglądam na siebie. Mole! Cuż w zaistniałej sytuacji mogą poczekać. Wysiadamy i kierujemy się kolejnym korytarzem prawie na sam koniec. Do drzwi numer 303. Sebastian otwiera je jakąś kartą i każe mi wejść pierwszej. Rozglądam się wokół. Rzeczą która najbardziej przykuwa moją uwagę są wielkie okna na całą ścianę naprzeciw drzwi. Podchodzę, a widok zapiera mi dech w piersiach.
-Nigdy nie widziałam LA z tej perspektywy- dukam i podchodzę do dużego łóżka nakrytego czerwoną pościelą- nie będziesz miał nic przeciwko jak nie wrócę do domu?
-Wiedziałem, że ci się spodoba. Może idź się odśwież, a ja przyniosę coś do jedzenia
-Nie trzeba
-Trzeba trzeba. Słuchaj się starszych- tym razem to on się śmieje- ręczniki są w szafce nad umywalką, szampon i płyny do kąpieli znajdziesz na wannie. Jak coś to mnie wołaj
-Tak jest, panie starszy- wytykam mu język i znikam za drzwiami ogromnej łazienki. Pomieszczenie wyłożone jest ciemnym kamieniem, a na podłodze leży mały biały puchaty dywanik. Wanna jest duża i kształtem przypomina fasolkę. Odkręcam wodę i ściągam z siebie ubrania. Powoli wchodzę do wanny pełnej gorącej wody i piany. O tak tego mi było trzeba. O problemach pomyślę sobie później

                                                                                                          Nammi 


niedziela, 6 marca 2016

Nowy Świat - Rozdział 4 Czarny Kot

Siemaneczko. Obiecałam, więc dodaję. Rozdział krótki, tak wiem... przepraszam :'(  Akcja rozkręca się, ale powoli. Miało być inaczej, ale mam za dobry humor, więc trochę zmieniłam koncepcję. Dobra to na tyle. :) Miłego czytanka.
___________________________________________

                                            Rozdział 4
                                        „Czarny kot”
        Pub, do którego wchodzimy mieści się niedaleko małego parku z fontanną. Jest to niewielki pokój z barem gdzieś na uboczu. Na środku umieszczony jest parkiet, a za nim, na podwyższeniu przy jednej ze ścian, dosyć mały syntezator i mikser (nie, nie ten do ubijania białek do ciasta). Ludzi jest niedużo, więc mamy możliwość wyboru stolika. Siadamy przy tym najbliżej miejsca dla DJ-eja, jednocześnie będąc blisko okna. Siedzę w bezruchu i wpatruję się nieobecnie w klawisze syntezatora. Są tak blisko, ale coś sprawia, że z każdą chwilą oddalają się ode mnie. Są coraz dalej i dalej. Luca też był blisko, a zaczął się oddalać tak jak te klawisze. Nie wiem dlaczego wciąż o nim myślę. Siedzę tak zapatrzona i zamyślona aż ktoś pojawia się przy ścianie stukając kilkakrotnie w mikrofon. Po chwili słychać już słowa przywitania.

-Siema siema. Dziś gra dla was najlepszy DJ w całej Kalifornii. Black cat!

Rozlegają się brawa osób w pomieszczeniu. Nagle spostrzegam, że nie jest to jakaś niewielka grupa osób, a wielki tłum, w którym Cassie zdążyła się już zatracić. Uśmiecham się lekko. Jej sposób bycia jest taki inny, taki obcy. Potrafi zaufać nieznajomej osobie. Tak szybko się klimatyzuje w nowych miejscach. Cassie jest zupełnym przeciwieństwem mnie, a jednak czuje, że jest coś co nas łączy, oprócz tej przykrej przeszłości. Widzę jak dziewczyna buja się w rytm jakiejś muzyki jest lekka, porusza się tak jak cały tłum. Rytmicznie i spokojnie.

~Have you ever loved someone so much, you'd give an arm for?
Not the expression, no, literally give an arm for?
When they know they're your heart
And you know you were their armour
And you will destroy anyone who would try to harm her
But what happens when karma turns right around and bites you?
And everything you stand for turns on you to spite you?
What happens when you become the main source of her pain?~*

Nie wiem nawet kiedy tłum pochłania i mnie. Po chwili nucę już z innymi. To zupełnie nowe i inne uczucie. Doznanie czegoś całkowicie nie pasującego do mojego surowego, poważnego spojrzenia na świat. Jest świetnie. Czuję jakby skrzydła wyrastały mi z pleców, że  mogę wszystko. W tłumie staję się inną Madlen. Spontaniczną, energiczną zupełnie inną... Muzyka sączy się z głośników, a ja próbuje ją zagłuszyć własnym śpiewem. Krzyczę skaczę bawię się jak nigdy. Świat wokół mnie wiruje i staje się kolorowy. Postrzegam wszystko przez kolorowe szkiełka. Migoczące barwy sprawiają, że kręci mi się w głowie. Siadam. Ktoś przynosi mi wysoką szklankę Jestem zmęczona, więc piję Nie pytam co to, smakuje dobrze. Od razu chce mi się tańczyć  Znów wstaję i wbijam się w tłum. Ten DJ jest najlepszy na świecie, albo nie... Lepszy od niego jest tylko Luca... Tak Luca. Idealny w każdym calu i w każdej sprawie. Umiał wszystko. Był...nie... On tu jest. Zaczynam się zastanawiać czy to nie tylko moja wyobraźnia. Czy nie płata mi figli. Obracam się i znów go widzę. Stoi tyłem, ubrany w ciemne rurki i szary podkoszulek. Brązowe włosy ma w nieładzie, ale to tylko wrażenie. Zapewne układał je godzinami przed wyjściem z domu. Odwraca się powoli. Zapewne kogoś szuka. Szybko przestaje na niego spoglądać. Nie jestem przecież jakąś stalkerką.

-Entschuldigung...**

Ten głos... on wciąż jest taki sam. Pewny, twardy, hipnotyzujący. Poznałabym go wszędzie. Tak na prawdę to oszukałam Cassie mówiąc, że to tylko chwilowe, młodzieńcze zauroczenie jednego wyjazdu. O nie! Na jednym się nie skończyło. Spotykaliśmy się przez kilka lat, dwa razy w roku. Latem i zimą. Najpiękniejsze momenty mojego życia w Polsce, a raczej poza nią. Na wyjazdach ojciec przestawał być sobą. Stawał się na powrót dobrym tatusiem i kochającym mężem. Jakie to było na pokaz... aż śmieszne jak ten człowiek potrafił się zmienić pod publikę.. Miłość moja i Luki trwała do czasu mojego wyjazdu do LA. Zwierzałam mu się ze wszystkiego. Z bólu związanego z rozstaniem rodziców. Z cierpienia po stracie kontaktu z siostrą. A potem... Potem zostawiłam go tak jak inni zostawili mnie. Chciałam spalić za sobą wszystkie mosty. Zostawić wszystko bezpowrotnie. A on nagle, znów się pojawia obok mnie.

-Ja, bitte?***- odpowiadam na zadane przez niego pytanie. 

Patrzy chwilę na mnie w osłupieniu, czyżbym była taka brzydka? A może to, że znam niemiecki... No cóż już sama nie wiem. Po chwili przeciera oczy, a z jednego kącika ukradkiem ucieka łza. Jedna, tak wiele znacząca łza. Już nie dotykam stopami podłogi. Jestem w powietrzu, a w pasie trzymają mnie czyjeś silne ręce. Spoglądam na rozpromienioną twarz człowieka przede mną. Straciła swoją odzieńczą dziewczęcość. Dotykam jej dłońmi. Jest zimna. Skóra miękka, różowa, napięta. Silnie zaakcentowana kość żuchwy i policzków. To już nie chłopiec, którego pamiętam. To silny mężczyzna, który płacze przede mną, jak bóbr. Już czuję ziemię. Ręce odplątują się z moich bioder. Czuję nie przyjemne zimno. Jednak po chwili duża dłoń duje w mojej malutkiej, krzywej rączce. Próbuję nadążyć za jego szybkim krokiem, jednak nie góruję już nad nim wzrostem. Jestem, powiedzmy szczerze, niska. Udaje nam się przedostać przez cały tłum i dotrzeć do drzwi. Otwiera je mroźny podmuch wiatru. Jest mi zimno, ale chyba nie do końca jestem tego świadoma. Luca znów patrzy na mnie, jak na zjawę

-Mad... -jedyne co zdąża powiedzieć bo mdleje.

                                                                              Nammi

*- fragment „When i'm gone” Eminem
**- niem. Przepraszam
***-niem. Tak, słucham

wtorek, 1 marca 2016

Info Info

          Na samym wstępie muszę was wszystkich przeprosić za moje fatalne lenistwo :'(


I w sumie to... ten post będzie tylko praktycznie o tym. Mam szczerą nadzieję, że zemsta rzeczy martwych (czyt. laptop) nie zepsuje moich super ambitnych planów na wstawienie 4 części Nowego Świata jeszcze w tym tygodniu i ruszenia w marcu z kopyta. Póki co mogę obiecać, że w wakacje mam zamiar wstawiać notki częściej (O ile mój malutki kochany laptopik wróci z naprawy).  Na razie muszę męczyć się z cudzym sprzętem, więc jeśli miałam kiedyś całą (bądź część ) notki już napisaną teraz tworzę ją od nowa. W sumie to właściwie jest najważniejszy powód potrojonego odstępu między kolejnymi wpisami. 
         Na koniec błagam o wyrozumiałość dla mojej przewlekłej choroby zwanej brakiem weny. I to by było na tyle... 
Do następnego :*

                                                                                    Nammi 

wtorek, 9 lutego 2016

Nowy Świat -Rozdział 3 Luca(s)

Siemaneczko! Przybywam z 3 częścią Nowego Świata. Oczywiście po dłuższej przerwie, a jakżeby inaczej. Mimo wszystko udało mi się napisać tę część trochę dłuższą niż poprzednie. Mam nadzieję, że sie spodoba :)

___________________________________________
Rozdział 3
Luca(s)”

Wracam do domu z duszą na ramieniu. Obawiam się tego co tam zobaczę. Boję się, że Cassie jednak się podda. Strach wisi nade mną w momencie gdy otwieram drzwi, kiedy przechodzę przez próg i kiedy mocno zaciągam się powietrzem w przedpokoju. Uśmiecham się lekko, bo wydaje się być ono czyste i świeże. Ruszam korytarzem dalej, powoli rozbierając się z wierzchnich ubrań. Gdy pojawiam się w pokoju zostaję obrzucona wzrokiem nienawiści.
-Gdzie byłaś? Jak ja tu umieram!- jęczy Cassie
-Trudne życie abstynenta- szepcę i cicho się śmieję
Jest dosyć wcześnie, więc postanawiam nie marnować czasu i pozwiedzać trochę miasto, znowu...
-Cassie?
-Mhm-mruczy w poduszkę
-Idziesz ze mną na miasto?
-Nie!
-Wolisz kisnąć w tym łóżku?
-Odwal się ode mnie i weź zajmij sobą!- znowu się śmieję, a Cassie tylko warczy znad poduszki.
Otwieram szafę pełną moli i innych stworzonek, niedługo zostaną mi tylko same dziury po ciuchach.
-Ech... coś z tym trzeba zrobić- mruczę
-Z czym?
-Nie szczym, tylko sikam- żartuję
-Ha-ha-ha aleś ty zabawna
-Muszę kupić jakąś dobrą trutkę na mole...
-Czyli chcesz mnie teraz otruć jak jakiegoś owada?
-Hahahhah oczywiście Cassie, oczywiście... Może jednak pójdziesz ze mną. Będzie fajnie, może zahaczymy o jakiś klub dla nie pijących czy co, hmm?
-Może odpuścisz?
-Nie ma takiej opcji- uśmiecham się
-No dobra, to chodźmy- Cassie wstaje z łóżka i kieruje się w stronę wyjścia
-W piżamie?
-O cholera, no...
W końcu udaje nam się wyjść. Mam na sobie czarne wypłowiałe bojówki, granatową długą bluzę z kapturem i oczywiście nie odłączaną czapkę z daszkiem, którą trzymam w specjalnym pojemniku nie dając jej na pożywkę tym podłym, latającym stworzeniom. Cassie spokojnym ruchem wlecze się za mną wydekoltowana i wypachniona jak zawsze, poza domem. Przemierzamy parki, skrzyżowania, skwerki... na nic mi prawko jak nie mam auta. Staram się odkładać z niańczenia dzieciaków, ale to przecież prawie nic. Nawet na starego pięćsetkę nie wystarczy... Życie jest jednak trudne, ale nie martwmy się tym. Przecież jestem tu i teraz po to aby się bawić, być szczęśliwą
-Chodź szybciej! Świat na ciebie nie poczeka.
-Nie widzisz, że się staram!- krzyczy gdzieś za mną- W tym gównie nie da się chodzić!
-Pamiętaj, że mówisz o swoich ukochanych butach- chichoczę
Jesteśmy przed pasmanterią, może mają tam coś na te podłe mole.
-Wchodzisz ze mną?
-Nie, nie zaczekam. Idź- mówi
Przechodzę przez próg, drzwi zahaczają o jakąś dziwną zawieszkę, która wydaje donośny dźwięk przypominający dzwonki.
-Dzień Dobry!- wołam rozglądając się po pomieszczeniu. Jest dosyć wysokie i średnio dobrze oświetlone. Przypomina raczej antykwariat lub starą bibliotekę, a nie zwykły sklep. Obracam się i niespodziewanie wpadam na jakiegoś mężczyznę. Uśmiecha się przyjaźnie i wraca mnie do pionu. Z pewną nieudolnością oddaję uśmiech.
-Witam i przepraszam za tą chwilę nieobecności- wita się szarmancko- Czemu zawdzięczam pani wizytę?
-Ja? Ymm...ten no. Co to ja chciałam?- bezskutecznie próbuje sobie przypomnieć co ja mogłam chcieć. Rozglądam się po pomieszczeniu licząc, że w jakiś sposób wróci mi to pamięć. Guziki, wstążki, szpilki, tkaniny, nici...- Już wiem!- uśmiecham się zadowolona- Mole!
-Przyszła tu pani po mole?
-Nie! Nie- śmieję się- Szukam czegoś co je zniweluje.
Sprzedawca lekko mierzwi blond włosy dłonią jakby z zakłopotaniem.
-Myślę- zaczyna- że po taki preparat powinna się pani udać do …
-Mad! Długo jeszcze?
-Proszę wybaczyć moje zaciekawienie. Mad to zdrobnienie od Madison?- pyta blond włosy sprzedawca
-Nie... to od Madlen.
-Jest pani węgierką?
-Jezu Mad... Ile można? O!- Cassie dziwi się przez chwilę, ale za chwilę na jej twarzy pojawia się uśmiech i podchodzi do sprzedawcy witając się uprzejmie
-Cassie jestem to od Cassandra, a ty- wskazuje palcem na chłopaka- wpadłeś w oko Madi- śmieje się i znika w głębi sklepu.
Zarumieniona spoglądam na sprzedawcę
-To... gdzie ja ten preparat?
-Ach no tak- zauważam że blondyn również jest zarumieniony- w zwykłej drogerii.
-dzie...Dziękuję bardzo. Do widzenia- wybąkuję coś przez stres i wycofuję się zbierając po drodze Cassie.
-Do zobaczenia
Gdy już jesteśmy bezpieczną odległość od pasmanterio-antykwariatu zatrzymuję się i spoglądam wymownie na Cassie.
-No co? Miłości trzeba pomagać!
-Jakiej miłości? O co ci chodzi?
-Myślisz, że nie widać jak na niego patrzyłaś? A i wybór niczego sobie- porusza brwiami.
-Jedyne czego chcę to zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić. Zresztą nawet nie wiem jak się nazywa.
-Oj nie przesadzaj. Przystojny, rąbnięty tak jak ty- Cassie dostaje ode mnie kuksańca w bok- hahaha taka okazja mogła ci się więcej nie trafić. Może go już nigdy nie zobaczysz.
-Halo! Przepraszam!
-A jednak to przeznaczenie- słyszę syczenie nad uchem
-Zapomniała pani tego- blond włosy sprzedawca podając mi małą kartkę dotyka mojej dłoni. Przechodzi mnie coś na wskroś prądu elektrycznego. Spoglądam na kartkę
-Ale co to jest?- pytam. Gdy podnoszę wzrok już go nie ma
-Otwórz!- odskakuję przestraszona od Cassie, która pojawiła się za mną nikczemnie niespodziewanie.- Jak ty tego nie zrobisz to ja.
-Dobrze, dobrze- otwieram karteczkę i uśmiecham się -To jeden problem z głowy
-Co? Jaki?
-Już wiemy, że blond włosy sprzedawca nazywa się Lucas.
-Aaa! Lucas? Serio Lucas?
-No tak.
-Wiesz, że przez sen mówiłaś to imię
-Ymy... myślę, że raczej nie. Prędzej to było Luca, niż Lucas.
-Jejku, a co za różnica Luca czy Lucas... Czekaj, czekaj. Opowiadaj co to za Luca.- Cassie skacze wokół mnie jak jakaś gazela.
-Nie... to nie jest ciekawe.
-Nie ważne masz mi mówić o wszystkim, pamiętasz? Przysięgałaś na mały palec!
-Niech ci będzie, ale co to za przysięga, rodem z przedszkola.
-Może i tak, ale nie ważne mów.
-Dawniej, jak jeszcze wyjeżdżałam z rodziną na wakacje czy ferie zimowe poznałam pewnego Lukę. Pochodził z Niemiec i w ogóle był super. Był tylko jeden problem. Był z zagranicy, co ówcześnie tworzyło dla nas ogromną przepaść. I tak jakoś kontakt sukcesywnie nam przycichał, aż całkowicie zanikł. Mówiłam, że to nudne.
-Ojejku, jejku. Biedniutka ty. Taka pierwsza miłość. Daj się przytulić.
-Dobra, już wystarczy tych czułości. Chodźmy, bo nam sklep zamkną i jutro serio nie będziemy mieć ubrań.
-Okej, to chodźmy- Cassie bierze mnie pod rękę i muszę ją ciągnąć- Ale zdzwonisz do niego, prawda?
-Skąd wiesz, że dał mi numer
-Nie wiedziałam, to sztuka manipulacyjna. Zobacz jak łatwo mogę cię podejść- Cassie zaczęła uciekać.

-Ja ci dam, zobaczysz!- zaczęłam ją gonić. Zapowiada się udana noc.  


                                                                                 Nammi

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Celebrity book tag

Sieeeeeeemaneczko :) Wreszcie się zebrałam żeby napisać jakąś notkę. Do tego tagu nominowała mnie Victoria z Czytelniczych myśli. Czas zaczynać!!!

Emma Watson- książka z piękną kick-ass'ową bohaterką
Julia z Ulyssesa Mora, wykazała się dużą umiejętnością logicznego myślenia podczas podziemnych wypraw.

Ryan Gosling-książka z najgorętszym męskim bohaterem
Ren z klątwy tygrysa to moje wyimaginowane uosobienie idealnego faceta XD

Brangelina-ulubiona para literacka
Tobias i Tris są dla mnie idealną parą :)

Shailene Woodley-niedawno odkryty autor, którego pokochałeś
Tanaka Strike to autorka mangi o tytule servamp. Jak dla mnie jest super extra i wogóle bardzo podoba mi się jej sposób przekazywania fabuły.

Josh Hutcherson-ulubiona krótka książka
Seria 7 grzechów głównych to seria składająca się z kilku króciutkich książek opowiadających o życiu młodej dziewczyny z 'wielkiego miasta', w dużo mniejszym miasteczku.

Dwayne Johnson- ulubiona gruba książka
Cień wiatru to naprawdę piękna, gruba książka, która urzekła mnie całą sobą :)

Leonardo Dicaprio- książka z najbardziej przykrą śmiercią
Wierna, bardzo smutna dla mnie była śmierć głównej bohaterki, którą bardzo polubiłam. Rzadko zdarza się żebym polubiła jakieś bohaterki, a co dopiero tak znacznie jak Tris

Kristen Steward- najnudniejsza książka
Oksa Pollock składa się z 4 części, po przeczytaniu 3,5 mam szczerze dosyć. Choć początkowo książka zapowiadała się całkiem ciekawie jednak w miarę rozwoju akcji robiło się coraz monotonniej... 

Ian Somerhalder- najbardziej przesłodzona książka
Spojrzenie elfa to fajna książka, ale trochę naciąga rzeczywistość :) jest momentami tak nierealna w swej realności, że chyba więcej pisać nie będę...

Jenifer Lawrence- idealna książka lub seria
Klątwa Tygrysa to książka którą kocham od momentu wydania. Pierwszy tom dostałam na urodziny w 6 klasie podstawówki i się zaczęło. Tygrys rzucił na mnie klątwę i zmuszona byłam przeczytać wszystko :P Każda z 4 części KT jest niesamowita i mimo że seria, to na swój sposób różna od siebie. Czekam już tylko na 5 część (mam nadzieję, że się pojawi, bo będę przeklęta do końca życia :P)

 PS    
Mam szczerą nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Siedziałam nad tym postem około 3 godziny, podglądając jednym okiem wartką akcję ostatniej części zmierzchu :) Dobra to będzie na tyle. Przepraszam zawiedzionych za brak 3cz NŚ, ale mam trochę wolnego więc postaram się to nadrobić. 

PPS    Na śmierć zapomniałam... Dziękuję wszystkim baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo serdecznie za 1000 wejść na bloga. Wiem, że w porównaniu z innymi wypadam dość blado, ale ja jestem uradowana jak nie wiem co :) Dziękuję jeszcze raz <3






Nammi



sobota, 9 stycznia 2016

Nowy Świat- Rozdział 2 Nowe Życie w Nowym Świecie

Cześć siemanko. Wybaczcie mi za 2 dni poślizgu, ale na prawdę nie miałam wpływu na brak internetu... Ale już jest dobrze i  jest kolejna notka i w ogóle fajnie, bo już niedługo ferie zimowe. :D
Dobra teraz NŚ :)
___________________________________________________
                                           Rozdział 2
                          Nowe Życie w Nowym Świecie

Idę ciemnym korytarzem. Skręcam w prawo. Wspinam się po długich schodach. Przechodzę przez oszklone drzwi. Znów skręcam w prawo. Idę. Skręcam w lewo. Wkładam klucz do zamka i przekręcam dwa razy. Słyszę jego szczęk i naciskam mocno na klamkę. Jest późno, więc staram się nie robić za dużo hałasu. Idąc długim przedpokojem zbieram porozrzucane po podłodze puszki po piwie. Odkładam je na szafkę i ściągam z siebie kurtkę. Kątem oka widzę moją współlokatorkę leżącą półprzytomną na ziemi. Podchodzę do niej,podnoszę i kładę na łóżku. Przykrywam ją kocem i idę zrobić sobie kolację. Otwieram lodówkę. Jak zwykle prawie nic w niej nie ma. Wyciągam lekko zalatujący już ser i trochę ogórków. Z chlebaka biorę kromkę chleba i kładę na nią ser i ogórki. Nie stać mnie na masło i nic lepszego. Cassie całą swoją wypłatę przepija, więc ciągniemy z mojej wypłaty. Ostatecznie gdy wracam z roboty nie zostaje dla mnie do jedzenia prawie nic. Zajadam się kanapką o spleśniałym posmaku. Idę skorzystać z prysznica i kładę się na skrzypiące łóżko. Gdy moje oczy przyzwyczajają się do mroku spoglądam na sufit. Jest krzywy i popękany. Pomimo średnich warunków nigdy nie zastanawiałam się nad wyprowadzką. Jest mi tu dobrze. Nikt nade mną nie stoi i nie mamrocze mi nad uchem. Żaden bliski nie jest dla mnie chamem i dupkiem. A Cassie jest dla mnie ja siostra, nałóg wcale jej nie przeszkadza w byciu miłą i kochaną. Chociaż nie łącza nas więzy krwi to rozumiemy się bardo dobrze ze względu na naszą przeszłość. Obie bardzo przez nią ucierpiałyśmy i na nas obu odcisnęła ona swoje piętno. Myślę, że jestem tu już tylko ze względu na Cassie...

Wstawanie rano do pracy nigdy nie jest łatwe, a co dopiero jak temperatura w domu nie przekracza 16 stopni Celsjusza. Ale warto wstać, chociaż po to żeby iść do pracy, gdzie będzie cieplej. Podnoszę się łóżka i jeszcze zaspanym krokiem wlokę się do łazienki. Gdy wychodzę machinalnie kieruję się w stronę łóżka Cassie. Podchodzę i jakaż jestem zdziwiona gdy jej tam nie ma. Pospiesznie człapię do kuchni i zastaję ją siedzącą przy niskim drewnianym stole pijącą jakiś perłowy płyn. Zapewne coś na kaca.
-Cześć. Źle spałaś? Jesteś na nogach zanim zdążyłam pójść cię obudzić.
-Rzucam to!- burczy, a ja wzdycham głęboko. Zawsze gdy ma iść do pracy powtarza, że rzuca to cholerę i już.
-Cassie. Mówisz tak codziennie
-Nie. Nie rozumiesz. Przestaję pić. Koniec z tym- otwieram szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Odkąd zamieszkałyśmy razem Cassie nie wspomniała nawet słowem o swoim nałogu. Był po prostu jej częścią.
-Cassie...- uśmiecham się i przytulam ją mocno. Jest drobna i koścista. Jej włosy pachną rumiankiem i alkoholem, a ubranie przesiąknięte jest zapachem tytoniu. Puszczam ją, a ona odwzajemnia uśmiech.
-Pomożesz mi, prawda?- energicznie kiwam głową i podnoszę się z kucek. Ruszam w stronę lodówki.
-Co jemy? Masz do wyboru ser z ogórkami lub ogórki z serem- śmieje się. 
Bardzo lubię śmiech Cassie, przypomina mi wczesne lata z moją małą siostrzyczką. Wyjechała z mamą zaraz po jej rozwodzie z ojcem. Ciągłe pretensje, kontrolowanie, wyrzuty, brak zaufania. Ja byłam już dorosła... Dorosła według prawa, tak bardzo mnie to bolało, a co dopiero ją. Bardzo za nią tęsknię i nie wiem czy jeśli zobaczę ją na ulicy to ją poznam. Minęło już wiele lat... Wyrwałam się z nieprzyjemnych rozmyślań i podałam Cassie kanapkę mając fałszywy uśmiech na twarzy.
                                               ***

Co dzień rano przemierzam razem z Cassie tą samą drogę do przystanku. Park i skwer. Dziś tak jak zawsze idziemy tą drogą i po chwili jesteśmy już u celu. Wsiadamy w autobus 20 i jedziemy w ciszy. Docieramy do metra i tu zazwyczaj się rozdzielamy, ale nie dzisiaj. Dzisiaj obie wsiadamy do linii RED. Będę mogła towarzyszyć Cassie w urzędzie tylko chwilę, bo muszę iść do kolejnej pracy. Niańczenie dzieci nie jest może najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, ale z pensji urzędnika ciężko jest nam godnie żyć. 
                                                                         Nammi

niedziela, 27 grudnia 2015

Nowy Świat- Rozdział 1 przeszłość

Siemaneczko :) Jak tam po Świętach? U mnie chwilowy przypływ weny, więc nowe opko !!!!!!! XD
Bez większych zastrzeżeń i takich tam. Opo nazywa się Nowy Świat i jest pisane z perspektywy dziewczyny.  Miłego czytania :)
___________________________________________________

Rozdział 1 - Przeszłość

Puściłam się pędem do kuchni i złapałam pierwszy lepszy nóż. Obróciłam się napięcie i wróciłam do salonu. Był tam. Stał tyłem. Nie zauważył mnie. Zakradłam się cicho i wbiłam mu nóż w szyję. Szybko go stamtąd wyciągnęłam i patrzyłam jak mój ojciec się wykrwawia. Zdążył jeszcze wypowiedzieć z bólem moje imię.
-Madlen...

Patrzyłam na to jak osuwał się na ziemię. Jak zamykają się jego powieki. Patrzyłam jak sztywnieje jego ciało. Jak jego dłonie zostawiają krwawe ślady na zimnych, nieskazitelnie białych kafelkach. Jak przestaje bić jego serce. Jak jego duch opuszcza ziemskie ciało i szybuje na niebieskie pastwiska. Opadłam na kolana i popatrzyłam na niego. Na spocone, jasne czoło bez żadnej zmarszczki, na nos, który po nim odziedziczyłam, na usta wykrzywione w grymasie bólu, na rozerwaną tętnicę, na zakrwawiony tors, na ręce rozbryzgujące krew na kafelkach, na nogi już zupełni bez życia. Spojrzałam na niego jeszcze raz i zrozumiałam co zrobiłam. Zamordowałam jedyną osobę na tym przeklętym świecie, która nie miała mnie gdzieś. W tak krótką chwilę zabrałam życie człowiekowi, który mi je dał. Nie ważne jak bardzo zły by był. Mimo wszystko był moim ojcem. Kiedyś był tym kochającym tatusiem, który przytulał, nagradzał i karał, a teraz... Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Niby takie zwykłe, a jednak nie zwykłe. Poczułam ból w okolicach serca. Spojrzałam na tego nędznego człowieka jeszcze raz. Przeprosiłam wszystkich w duchu i podniosłam się z ziemi. Zabrałam nóż. Umyłam i odłożyłam na miejsce. Posprzątałam w domu, tak aby nikt nie znalazł dowodów na moją winę i wyszłam niby to spokojnym krokiem, ale tak naprawdę z mocno łomoczącym sercem i strachem w oczach. Wydawało mi się, że z każdego zakątka wyskoczy policja i będzie chciała mnie wtrącić do więzienia. Szybko zdążyłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Pieniądze ojca, trochę ubrań, wcześniej wyrobioną wizę i kartę do bankomatu. Jak przystało na wzorową córeczkę znałam hasła dostępu do wszystkich kont bankowych jakie założyli moi rodzice. Szybko znalazłam się na lotnisku i jeszcze tej samej nocy wyleciałam do Stanów...
                                                            Nammi