piątek, 21 sierpnia 2015

Szmaragdowe Oczy 7

                  Dzień Dobry. Z powodu pięknej pogody postanowiłam opublikować kolejną część SO. Nie, nie poddaję się i piszę dalej :) Bez zbędnego gadania, Prezentujemy 7 część SO. Miłego czytanka:D

...................................................................................................................

,,Szmaragdowe oczy VII"


Wróciłem do domu i walnąłem się na łóżko. Nie dość, że nadal miałem potwornego kaca to jeszcze te dwa głąby mnie rozwścieczyły. W sumie miło ze strony Haru, że tak mnie bronił... A z Inu to ja się jeszcze policzę, oj zobaczy on co to znaczy wściekły Choi, zobaczy... Mrucząc jeszcze coś pod nosem wskoczyłem pod cieplutką kołderkę próbując zapomnieć o bólu głowy i ciągłych nudnościach.


Miałem nieprzewidywalny, porywający, egzystencjalny, oryginalny, burzliwy, niezbyt piękny, gorzki oraz słony, okrutny, budujący, ... Ale przejdźmy do rzeczy.Był to sen, taki jakich od jakiegoś czasu nie miewałem.
,,(...) 
             Pewnego zimowego poranka biegłem do dojo. Zziajany stanąłem przy szybie i spróbowałem otworzyć drzwi. Pchnąłem kilka razy, ale drzwi nie puściły. Zacząłem obchodzić budynek w poszukiwaniu innego wejścia. Zajrzałem przez jakąś szybę, a potem wlazłem na drzewo obok aby dostać się do okna na piętrze. Moim oczom ukazał się przerażający widok. Związany Haru leżał cały nagi na jakiejś podrzędnej kanapie. Obok niego siedzieli Inu i Raito, którzy również nic na sobie nie mieli. Całe pomieszczenie pogrążone było w niewielkim mroku, jednak światło wstającego słońca powoli odkrywało przede mną tajemnice zza okna. Nim się obejrzałem obrazy stały się dla mnie w pełni widoczne. Przyglądałem się uważnie całej scenie rozgrywającej się w pokoju i jedyną rzeczą jaka przykuła moją uwagę była... Sen skończył się tym że spadłem z gałęzi zabierając spokój lokatorów z Dojo. Niestety nie wiem jak ja skończyłem, bowiem obudziłem się jak tylko chłopcy zaczęli mnie gonić.                                             (...)'' 

Gdy tylko otworzyłem oczy dotknąłem ręką poduszki obok mnie. Załkałem. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo brakowało mi Haru. Uświadomiłem sobie co straciłem I jak bardzo tego potrzebuje. Jego miłość była dla mnie lekarstwem, ukojeniem, ramieniem. Jedyne o czym teraz marzyłem to obudzić się obok niego rano, poczuć ciepło jego ciała i trwać z nim w uścisku tyle ile dałoby radę. Niby mówił coś o tym, że wciąż mnie kocha, ale czuję że... Po tym co mu zrobiłem nie chciałby mnie znać. W sumie wcale nie zdziwiłbym się gdyby mnie odrzucił, uderzył i sam wymierzył sprawiedliwość.
Postanowiłem pogadać z Inu na spokojnie bez tak zwanych ,,osób trzecich".


Podniosłem się z posłania i ruszyłem się ogarnąć. Krótki prysznic, śniadanko i w drogę... Wychodząc z domu ujrzałem przedziwny obrazek. Byłem zszokowany tym co ujrzałem. Po drugiej stronie ulicy, nie całe 3 metry ode mnie stały dwie dziewczyny. Jedna z nich była wysoka, szczupła, ubrana w długą do kostek czarną spódnicę i wielokolorowy top. Na głowie miała wianek upleciony z trawy, a żeby tego było mało rozpoznałem w niej dziewczynę pachnącą różami, z ogrodu Raito. Druga, blond japonka o średnim wzroście ubrana była raczej normalnie... Jeansy i T-shirt w odcieniach fioletu, a na nogach amarantowe trampki. Przyjrzałem się jej dokładnie i odkryłem że jest to moja przyjaciółka Suki. Już chciałem podejść i zagadać gdy dziewczyny zaczęły się obejmować. Nie tak jak robią to przyjaciółki czy siostry tylko tak, jak para. Ta scena mnie odrzuciła, nie mogłem dłużej patrzeć, a jak jeszcze by do czegoś doszło na moich oczach?? Tak, wiem. Sam nie jestem święty i też przytulam się z innymi chłopakami na środku ulicy, ale... Nie. To dla mnie za dużo...


Odwróciłem wzrok i ruszyłem lekko wyboistą drogą bez chodnika.
-Choi!- usłyszałem głos Suki. Przekląłem w myślach i zacząłem kroczyć w jej kierunku udając zaskoczonego tym spotkaniem-czekałam, aż wyjdziesz z domu.
-O! A...a czemu?- zapytałem teraz naprawdę zdziwiony
-Nie odbierałeś komórki, ani... domofonu. Martwiliśmy się o ciebie-powiedziała z troską łapiąc mnie za rękę.
-Martwi...liśmy? - teraz zgłupiałem do reszty
-No tak. Ja i Haru, a ty co myślałeś? Tamtego dupka przepędziłeś gdzie pieprz rośnie – zaśmiała się radośnie zamykając moje ciało w uścisku – jestem z ciebie taka dumna. Nawet nie wyobrażałam sobie w tobie takich pokładów siły, stanowczości i odwagi. Jak mu przyłożyłeś myślałam, że już się nie podniesie haha, ale jednak twarda z niego sztuka. Dostał trochę kroplówek i zaraz ożył. Mówię ci ale...
-Czekaj, czekaj- przerwałem jej – Inu trafił do szpitala? To coś poważnego?
-Zawieźliśmy go na obserwacje bo mocno dostał w głowę i majaczył, to raczej nic poważnego- wyjaśniła, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem jeszcze będąc nie pełnoletnim odpowiadać karnie za rozbój...
-A czy mogę go jakoś odwiedzić? Chciałbym pogadać z nim w cztery oczy...
-Jasne. Zaprowadzę cie na oddział na którym leży. Jeśli pozwolisz Anika pójdzie z nami.
Skinąłem głową i ruszyliśmy słuchając bardzo odprężającego monologu Suki.


W szpitalu powitała nas przemiła pielęgniarka w sile wieku. Miała wysoko upięte, kasztanowe włosy i szare oczy. Mówiła z bardzo dziwnym akcentem wiec chyba nie była japonka, w dodatku jej oczy były duże i zupełnie nie skośne. Kobieta uprzejmie wskazała nam drogę i poprosiła o zachowanie względnej ciszy. Obiecaliśmy kobiecie co mieliśmy obiecać i zaczęliśmy zmierzać we wskazanym kierunku. Nagle przed moimi oczami ukazało się białe światło mocno kłujące w oczy, a zaraz po nim poczułem ból rozchodzący od mojego kręgosłupa po całym ciele. Białe światło zmieniło się w czerń i jedynym moim w miarę działającym zmysłem został słuch. Słyszałem dźwięk toczących się kół, pisk butów, drżący głos Suki podniesione rozmowy lekarzy z pielęgniarkami i szum... Poczułem się trochę jak na plaży. Postanowiłem się odrobinę rozluźnić, jednak nie wyszło mi to na dobre bo w tym momencie ktoś mocno nacisnął mój brzuch. Zgiąłem się w pół i sygnałem przeciągle. Świat nadal spowity był ciemnością. Czułem się bardzo nie komfortowo. Pomyślałem o matce. Wypowiedziałem cicho jej imię zalewając się potem, w momencie gdy ktoś kim prawdopodobnie był lekarz dotknął mojej twarzy, naciągając skórę. Mój pierwszy szok związany z brakiem wzroku i władu w nogach ustał, więc zacząłem rozmowę z lekarzem który nie przestawał mnie badać.

-Przepraszam...czemu ja nic nie widzę? I czemu nie czuję mojego ciała? Co... Co się dzieje? Gdzie, gdzzie ja jestem?
-Hmm niestety na tym etapie badania nie mogę panu nic powiedzieć.- oznajmił niski głos, musiał należeć do jakiegoś silnego mężczyzny.
- Podejrzewa doktor coś poważnego?
-...-odpowiedziała mi cisza, która sama mówiła za siebie.
- Czyli mam rozumieć ze posiedzę teraz trochę w szpitalu, Tak?
- Jak najbardziej, szybko nie zawita pan do domu- teraz odpowiedział mi głos uprzejmej pielęgniarki, która spotkaliśmy przy wejściu.- Ma Pan jakieś, hmm życzenia?
-Życzenia? W szpitalu? Hehe nie.- zaś miałem się - chociaż, w sumie mam całe jedno... Czy mógłbym być w jednej sali z Inu Teimoso...?
-Postaram się to dla Pana załatwić kobieta odpowiedziała i usłyszałem zamykane drzwi.
-Polubiła Pana.
-Hmm? Co?
-No, Lucía. Nie każdego traktujemy jak właściciela na własnych włościach.
-Aaa- zrozumiałem o co chodzi. - dziękuję.

Dalsza część badania minęła tak samo nudno jak oglądanie rozgrywki szachów. Doktor pytał mnie o jakieś głupoty żebym tylko nie przysypiał , A sam coś majstrował przy moich kończynach. Po pewnym czasie podeszła do mnie pani Lucía I zaprowadziła na sale, na której jak miałem nadzieję znajdował się Inu. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć pielęgniarka oświadczyła ze w pomieszczeniu znajdują się tylko trzy kobiety, a mój “kolega” wróci nie wiedzieć czemu dopiero pod wieczór.


Spróbowałem dowiedzieć się przez rozmowę z matka, co mi jest, jednak ona też nic nie wiedziała. Gdy poczułem się senny poprosiłem żeby Suki odprowadziła mamę do domu. Kobieta oczywiście wzbraniała się od tego przez dłuższy czas, jednak widząc moje zmęczenie ustąpiła. Mogłem spokojnie zasnąć. Zamknąłem powieki, a cały świat spowiła ciemność. (Pomijając fakt że obecnie jest ślepy) Byłem na prawdę zmęczony. Nie wiem ile czasu spałem ale musiało to być całkiem dużo.


Bodajże rankiem poczułem ciepły oddech na policzku, a do moich nozdrzy dostał się słodki zapach perfum.
-Już po mnie-pomyślałem i starałem się udawać ze nie śpię.
-Choiki... Wiem, że nie śpisz. 
-Niby skąd?
-Po pierwsze, gadasz, a po drugie twój oddech stał się szybszy.
-Co Ty tu właściwie robisz? hmm?
-Głupie pytanie...-zawiesił się- tak w ogóle jest tu lekarz i chce z tobą pogadać -Poczułem, że chce się odsunąć, więc złapałem go za rękę.
-Haru...Nie zostawiaj mnie już więcej!- szepnąłem prawie nie słyszalne.
-Ale...-zacisnąłem mocniej rękę, ustąpił.-Dobrze. Czy może nam doktor już coś powiedzieć? Wszyscy siedzimy jak na szpilkach. Czemu on nie widzi? I w ogóle co się dzieje?


Haru był bardzo zdecydowany i pewny tego co mówi. Wyczułem w jego głosie troskę i mimo tego, że próbował grać takiego stanowczego zauważyłem to jak się martwił. O mnie. O osobę, która go potraktowała tak perfidnie. Sprawiła tyle przykrości i pewnie wywołała łzy. W ogóle nie myślałem o sobie, teraz najważniejszy był ON. Przestał mnie obchodzić mój stan. Mogłem zostać ślepy do końca życia nie przeszkadzało mi to. Teraz najważniejszy był ON.

-Panie Szymański!- Aż podskoczyłem na dźwięk słów doktora. Tak, to polskie nazwisko. Mój ojciec był polakiem, więc po nim odziedziczyłem to piekielnie trudne do wymówienia nazwisko. Byłem kiedyś w Warszawie, ale nie wiele pamiętam bo byłem wtedy dzieckiem. Ojciec chciał mnie nauczyć polskiego, ale uznałem, że to dla mnie za trudny język. Po jego wypadku wpisałem naukę ojczystego języka mojego taty na pierwszym miejscu mojej listy czynności do wykonania przed śmiercią.- Czy pan w ogóle słyszy co mówię?- usłyszałem już znany mi głos lekarza.
-Tak, teraz tak. Już wiadomo co mi jest? I proszę do mnie nie mówić per Pan.
-No...dobrze. Mamy dwa podejrzenia... Jedno z nich to TIA czyli przemijający atak niedokrwienny, z reguły trwa kilka minut jak również nie przekracza 24 godzin. Pański stan trwa już ponad dobę więc koliduje to z naszymi przypuszczeniami. A ta druga, bardziej prawdopodobna opcja to...
-Niech pan mówi – szepnąłem – chcę mieć to już za sobą.
-Ta druga opcja to... to nowotwór mózgu.
                                                                                                        Nammi 




wtorek, 11 sierpnia 2015

Szmaragdowe oczy 6

Zastanawiałam się czy mimo tak niskiej ilości odczytań ostatniego posta jest sens wstawiania kolejnego. Po dłuższych rozmyślaniach doszłam do wniosku iż warto zobaczyć czy ktokolwiek przeczyta kolejną część. Także... temu kto zamierza czytać, życzę miłej lekturki :D
.......................................................................................................

,,Szmaragdowe oczy VI"

                                     ~Persrektywa Haru~

Nie dane mi było odpocząć dłuższej chwili, bowiem ktoś zapukał do drzwi toalety. 
-Haru?-dało się słyszeć przez drewno. 
-Co? 
-To ja Raito. Mogę wejść? 
-Właź.
-Słuchaj! - zaczął rozmowę dziwny japończyk.- Masz jakiś problem? Może chcesz pogadać? Suki powiedziała mi że twój były ostatnio znalazł sobie innego. Wiesz... możesz mi, jak to mówią ,,wypłakać się w mankiet''. 
-Chyba cię pogżało koleżko. Znamy się od jakiś 5 czy 10 minut, a ja mam ci się zwierzać. Co to, to nie. Wykluczone! 
-Dobra, jak chcesz.-uniósł ręce w geście poddania - Idziemy na dół? Chyba nie chcesz przegapić tego jak twojego chłopaczka obmacują łapska innego. Hę? 

Jak tylko usłyszałem te słowa do moich oczu napłynęły łzy. Jedna z nich samowolnie spłynęła po moim policzku. Za jej przykładem podążyła druga, trzecia, a może i czwarta. Już nie liczyłem. Było mi tak smutno, że nie zważałem na to co robię.-Widzisz, ja jednak wiedziałem że coś cię gryzie - mruknął mi do ucha Raito który niespodziewanie znalazł się niezwykle blisko mnie. Moje ręce same powędrowały na jego szyję. On objął mnie i lekko podniósł z podłogi, aby usadzić na swoich kolanach. Płakałem jeszcze przez chwilę po czym postanowiłem zejść na dół i stawić czoło temu co mnie tam czeka.

Raito pomógł mi zejść po schodach, bo cały czas się trząsłem nie wiedząc co tam zobaczę. Japończyk zaprowadził mnie do chłopaków i stanął niedaleko, jakby w pogotowiu. Choi cały czas siedział na kolanach Inu. Tym razem to on bawił się ciałem partnera. Już nie mogłem na to patrzeć, więc wychrypiałem tuż za plecami Choiego. 
-Mam tylko jedno pytanie. Ile to już trwa? 

Choi odwrócił się niespiesznie, a przez jego twarz przeszedł cień zmartwienia. Gdy już na mnie spojrzał uśmiechnął się kpiąco i powiedział nie zmazując z twarzy tego perfidnego uśmiechu. 
-Chodzi ci o mnie i Inu. Tak? To... trwa... wiesz... Pamiętasz Kocuurku? Bo ja zgubiłem już rachubę - zwrócił się do Inu.- W każdym razie Haru, jestem szczęśliwy z Inu juz od dłuższego czasu. 

Moim ciałem wstrząsnęły nieprzyjemne drgawki. Gdyby nie ramiona Raito już dawno rzucałbym się po podłodze. Chłopak przeniósł mnie do kuchni, gdzie podał szklankę zimnej wody z lodem. 
-Lepiej? -zapytał, gdy już się odrobinę uspokoiłem. 
-Trochę... 
-Wiem, że jesteś gościem, ale... może chciałbyś mi pomóc z przekąskami? Suki gdzieś mi zniknęła. 
-Jasne. Wszystko będzie lepsze od patrzenia na jego ryj. 
-Hahaha. Dobra, to chodź do spiżarni. 

Raito okazał się wspaniałym kucharzem. W mgnieniu oka zrobił wyśmienite jedzenie. Ja tylko co chwilę przynosiłem mu nowe składniki. 
-Myślisz, że oni to pochłoną?-spytałem patrząc na rosnącą górę smakołyków. 
-No pewnie. W zaledwie godzinę poszły 3 wielkie miski ryżu z kurczakiem curry. Możesz zanieść to do salonu? Ja zaraz doniosę resztę. 
-Okej. 

Szybko zrobiłem co Raito mi kazał i wróciłem do kuchni. Chłopak już tam był i popijał dietetyczną colę. 
-Masz - podał mi puszkę -zasłużyłeś - dodał po chwili i uśmiechnął się onieśmielająco. 
-Dziękuję. Mmm pyszna. Co teraz mogę zrobić? 
-Jak chcesz, to pokażę ci ogród. Co ty na to? 
-Fajny pomysł. Chodźmy. 

Miejsce, do którego poszliśmy, urodą przewyższało nie jeden zamek królewski czy rezydencję. Wszędzie było czyściutko i nastrojowo. Pachniało różami i wiśnią. Gdzie bym się nie rozejrzał wisiały jakieś ozdobne rośliny. Raito prowadził dalej. Lewa strona ogrodu znajdowała się na niewielkim pagórku, skąd brał swe źródło uroczy strumyczek. Dalej w zacisznym sadzie pełnym wiśni znajdowała się zielona ławeczka, ku której prowadził chłopak. Całą drogę towarzyszył nam zapach róż choć nigdzie nie zauważyłem tych pięknych kwiatów. Posiedzieliśmy chwilę na zielonej ławce i gdy już mieliśmy wracać, drogę zagrodziła nam wysoka osoba od której bił mocny zapach róż. 

-Co tu robicie, tak sami? Hehehe.- zaśmiała się Suki, wychodząc zza wysokiej dziewczyny.- A tak zmieniając temat to, Haru. Czy mogłabym cię poprosić o przysługę? Choi trochę się schlał i rozwala mi chatę. Mógłbyś go zabrać do domu? 
-Jasne już pędzę. Raito, dziękuję za to, że pokazałeś mi ogród i za zaproszenie. Świetnie się bawiłem. Jeszcze raz dzięki.- Rzuciłem wstając z ławki i popędziłem do Choi'ego nie wiedząc dlaczego Suki nie poprosiła o to Inu. 
-Ciągle go kocha...- Odezwała się koleżanka blondynki. 
-Na to wygląda 

                                   ~Perspektywa Choi~ 

-Co? Co się dzieje? Gdzie ja jestem? 
-Nic, jesteś w domu. Skoro się obudziłeś mogę już iść. Cześć- usłyszałem zachrypnięty, oschły głos, a zaraz po nim trzaśnięcie drzwi. 
-Haru? Ale co on by tu robił? Spojrzałem na zegarek na ręce. Była godzina 5 rano. Impreza u Suki pewnie się już skończyła. Ziewnąłem i zwinąłem się z powrotem w kulkę odpływając w objęcia morfeusza.Obudził mnie przeraźliwy dzwonek telefonu. Tak głośny, rockowy utwór nie jest sprzymierzeńcem poranków na kacu. 
-Halo...ooo- mruknąłem zaspany. 
-Choi? Żyjesz chłopie?- usłyszałem cichy głos w słuchawce 
-Tak, tak. K...kto mówi? 
-Jak to kto? Suki!- spojrzałem na ekran telefonu. Faktycznie właśnie ona dzwoniła. 
-Mhm 
-Słuchaj Choi bo jest taka sprawa, że ten... no...hmm...Haru i Inu umówili się na ustawkę w parku w okolicy twojego Dojo i pomyślałam, że dobrze by było gdybyś o tym wiedział... 
-Bardzo dobrze zrobiłaś. Już zaraz tam będę.- podniosłem się z łóżka, ale zaraz upadłem na nie z powrotem. 
-To nie będzie takie łatwe - pomyślałem i spróbowałem wstać. Tym razem się udało. Na chwiejnych nogach z bolącą głową i jej zawrotami poszedłem się ubrać.

Kreacja oczywiście adekwatna do przełomowego momentu w moim życiu. Prawdę mówiąc piłem już wcześniej alkohol, ale nigdy nie upiłem się, jak to mówią, w trzy dupy. Wyszedłem z domu i zacząłem nieudolnie biec. Dresy niebezpiecznie zsuwały się z moich bioder, co jeszcze bardziej utrudniało mi przeprawę. Wtem wpadłem na starszą panią. Kiedy chciałem przeprosić i zapytać czy wszystko w porządku, ona wrzasnęła mi nad uchem. 
-A gdzie kindersztuba chłopcze? 
-Ja prze...przepraszam- skłoniłem nisko głowę, co przyprawiło mnie o mdłości. Pomimo tego małego wypadku udało mi się dotrzeć na pagórek, z którego idealnie widać było Haru, Inu, Suki i Raito. Wokół skłóconych chłopców zeprała się spora grupka gapiów. Nic z tego nie rozumiałem, jednak postanowiłem wszystkiemu zapobiec. Lekko zsunąłem nogę ze szczytu pagórka, a zaraz za nią powłóczyłem drugą udając bieg. Nieudolnie wpadłem wprost na Haru, który beznamiętnie mnie przestawił mówiąc odsuń się. Pomimo że chłopak kazał trzymać się z daleka, podszedłem i kazałem im przestać i wracać do domów. 

-Nie. Ja to robię dla ciebie - Haru odwrócił się do mnie na moment, po czym wrócił do poprzedniej pozycji. 
-Ja...Nic nie rozumiem...- mruknąłem 
-Ten bydlak... Cię zdradził Choi. Wtedy, kiedy ty byłeś nieprzytomny. 
- Haru wychrypiał nie odwracając wzroku od twarzy wykrzywionej w grymasie pogardy. Podszedłem do niego i szepnąłem mu kilka słów na ucho, po czym chłopak usunął się w tłum pytając troskliwie czy na pewno dam sobie radę. Tylko skinąłem głową i podszedłem bliżej złotowłosego. 
-Wiesz...-zacząłem- mógłbym z tobą porozmawiać, ale wolę zrobić to o czym marzę już od jakiegoś czasu.- powiedziałem i brutalnie go pocałowałem kopiąc mocno w brzuch. Gdy Inu zaczął się chwiać uderzyłem go zaciśniętą pięścią w szczękę. Ukucnąłem i ująłem jego twarz w dłonie. Strużka krwi płynąca z jego wargi wyraźnie mnie usatysfakcjonowała. Podnosząc się z ziemi puściłem jego głowę, która opadła na beton. 
-Nie chcę wiedzieć gdzie, z kim, kiedy i jak (tak naprawdę chce to wiedzieć i to bardzo) chcę...chcę tylko żebyś zniknął z mojego życia raz na zawsze.- rzuciłem w przestrzeń słowa skierowane do Inu leżącego na ziemi, odwróciłem się i wróciłem do domu.

                                                                                             Nammi



sobota, 1 sierpnia 2015

Szmaragdowe oczy 5

                      Dobry wieczór :) Najserdeczniej w świecie witam wszystkich czytających poczynania Haru i Choikiego. Dzisiaj wypada teoretyczny środek wakacji, więc nie marnujmy czasu i zabierajmy się za czytanie ^.^
..........................................................................................

,,Szmaragdowe oczy V"


                                  ~Perspektywa Haru~



Przebudziłem się z potwornego koszmaru. Nie mogłem pozbierać myśli. Dlaczego ja śnie o takich bzdurach? Choi i ja braćmi…jednością. Mój umysł nie pracuje tak jak trzeba. Wszystko mi się pogmatwało i nie wiem już co robić.

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w kierunku szkoły. Mam nadzieję, że to jednak był tylko zły sen, a nie jawa, mimo wszystko muszę o tym powiedzieć Choi'emu.


                                    ~Perspektywa Choi~


Spóźniony pospiesznie wpadłem do klasy. Skłoniłem się gburowatemu zastępcy miłej pani Miko, nauczycielki francuskiego, usiadłem na swoim miejscu i zacząłem bezwiednie kreślić jakieś serduszka na skrawku kartki. 

-Choi, Choi - ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem - ogarnij się. Ten nauczyciel wyczytuje Cię po raz trzeci, zaraz wpisze Ci nieobecność. - szeptała z troską Suki. Okazało się, że natrętna blondi jest interesującą, inteligentną dziewczyną. Jej plany na przyszłość są całkiem ambitne. Chce zostać aktorką, a atak na Haru stał się jej ulubioną rolą.
-Jestem!- krzyknąłem wstając ze swojego miejsca. 
-Ach… Choi, co ja z tobą mam artysto jeden... siadaj już.-mruknął nauczyciel spod okularów.Usiadłem i wróciłem do poprzedniego zajęcia. Moje skupienie po raz drugi przerwała Suki. 
-Co tam masz? 
-Kartkę - burknąłem 
-Oj Choi... Pokaż mi. Proszęęęęę - jęczała mi nad uchem.-Nie! - Próbowałem być stanowczy. 
-Taki jesteś? I tak to zobaczę. - mówiąc to Suki wyrwała kartkę z moich rąk. Popatrzyła oraz uśmiechnęła się szczerze i szeroko. 
-Nasz mały Choiki się zakochał...To takie słodkie. Opowiadaj kto to? 
-Sss… - wypuszczałem powolutku powietrze z ust - Suki nie zaczynaj znowu. Dobrze wiesz, że od czasów Haru nikt mi się nie podoba - może i skłamałem troszeczkę, ale szczerze mówiąc, to nie miałem ochoty opisywać jej moich uczuć. 
-Ale...- zaczęła. 
-Ćśśś. - przerwałem jej w pół słowa kładąc palec na ustach - Może zajmijmy się już lekcją, a do rozmowy wrócimy później.
Suki odwróciła się w stronę nauczyciela mrucząc pod nosem jakim to znowu ja jestem nerdem.

Wybiegłem na przerwę cały w skowronkach. Nagle zauważyłem Haru idącego w moją stronę. 
-Haru!-krzyknąłem i podbiegłem do niego.-Choi, jak dobrze, że cię widzę. Muszę ci coś powiedzieć. 
-O! Ja też. 
-Miałem potworny sen.- powiedzieliśmy razem. 
-Dawaj, ty pierwszy - zachęcił 
-Mój koszmar był...och za długo by go opisywać. Po prostu widziałem w nim Inu obściskującego się z jakimś pff Japończykiem... Był bardzo podobny do Suki, tylko jego włosy były ciemne, a głos niski. Co o tym myślisz? 
-Ymy, no nie wiem. Może zapytasz go czy ma kogoś.-Mhm. Świetny pomysł - mruknąłem starając się ukryć pewną emocję malującą się na mojej twarzy - a co ty chciałeś mi po... 
-O czym gadacie chłopcy? - Suki pojawiła się niespodziewanie przerywając mi. 
- ...wiedzieć. Jak zawsze interesujesz się nie tym co trzeba. - powiedziałem i przyjacielsko pstryknąłem ją w nos. Suki zmarszczyła się lekko, aby po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem. 
-Przyszłam zaprosić was na imprezę urodzinową mojego kuzyna. Przyjdziecie?. 
-Ja, z chęcią.- odpowiedziałem z aprobatą 
-Skoro Choi idzie to ja też przyjdę. Mamy się jakoś specjalnie ubrać? Gdzie i kiedy to będzie? - wymruczał zrezygnowany Haru. 
-Dzisiaj, u mnie w domu. Zaraz dam Choi'emu adres, raczej nie musicie się specjalnie ubierać...Bylebyście cokolwiek na sobie mieli. - zaśmiała się cicho - A! I powiedzcie Inu, że też jest zaproszony, to ja będę lecieć. Do zobaczenia później. Pa. 
-Pa. Za godzinę przy fontannie. Tak? 
-Tak Choi.- Krzyknęła blondi z daleka. 
-Haru? Gdzie jesteś? Hmm... Przed chwilą jeszcze tu był.-powiedziałem sam do siebie i postanowiłem przekazać Inu zaproszenie.

                                ~Perspektywa Haru~


Inu! Głupi Inu! Wszędzie tylko ten matoł! Jak ja go nie lubię. Za wszelką cenę chce odebrać mi Choi'ego. A...a ja go tak bardzo kocham. 

-Choooooi!!!- pod wpływem impulsu krzyknąłem co sił w płucach.
Odwróciłem się i zacząłem biec. Próbowałam go dogonić. Jeszcze jeden raz za wszystko przeprosić. Powtórnie błagać o wybaczenie. Usłyszeć jego słodki śmiech. Spojrzeć w te bezdenne czarne oczy. Ująć w swoje dłonie te niezdarne rączki.Byłem już poza terenem szkoły. 
-Choi!- krzyknąłem jeszcze raz, gdyż nie wiedziałem, gdzie mógł pójść. Wtem przypomniałem sobie słowa Suki.,,A! I powiedzcie Inu, że też jest zaproszony. ''
Na pewno poszedł w stronę domu Inu. Mam nadzieję, że znajdę go w tamtych okolicach. Spokojnie prowadziłem swój wewnętrzny monolog biegnąc co sił w nogach. Wreszcie do czegoś przydała się ta moja kondycja. Zatrzymałem się na chwilkę, żeby zaczerpnąć powietrza. Zamarłem.

Choi i Inu bez pardonu wymieniali ślinę na środku ulicy, a do tego ten złotowłosy obdartus jedną ręką trzymał pupę czarnookiego, a drugą wodził po jego jasnym, nieskazitelnym, niegdyś dostępnym tylko dla mnie, torsie.
Tego już nie umiałem wytrzymać. Zamknąłem oczy i zapłakałem. Gorzko. Z ogromnym bólem i smutkiem. Moja równowaga psychiczna wisiała na włosku. Teraz pozostało mi tylko biec i biec, do domu, mojej jedynej ostoi. Musiałem jakoś się ogarnąć i udawać że nic się nie stało. Jestem tylko ciekaw jak długo to trwa... 

Impreza zapowiadała się świetnie. Inu i Choi już byli, ja właśnie przyszedłem. Czekaliśmy już tylko na Suki, która miała nam przedstawić swojego krewnego. 
-Chłopcy, ja pójdę po coś do picia. Trochę zaschło mi w gardle.-mruknąłem 
-Jasne. Idź!
Zdążyłem się odwrócić, a Choi już siedział złotowłosemu na kolanach. Co się z nim stało? Czemu nasza relacja tak nigdy nie wyglądała? Co ten idiota, Inu zrobił z uroczym, niegdyś tak nieśmiałym chłopcem jakim był Choi? Prawdę mówiąc w ogóle nie miałem ochoty na napój, także postanowiłem się trochę rozejrzeć. Przeszedłem cały parter i taras. Apartament był całkiem duży, tak że pomieściłby ze trzy czteroosobowe rodziny. Całość utrzymana była w ciepłych pastelowych kolorach, z dobrze dobranymi dodatkami na masywnych meblach. 
-Ktoś się tu nieźle napracował.– pomyślałem.
Nie miałem jeszcze ochoty wracać do "zakochanych" gnojków, więc postanowiłem wścipsko wejść na piętro. Spokojnie stąpałem po stopniach, które lekko skrzypiały pod moim ciężarem. Gdy już przeszedłem mozolną drogę po schodach rozejrzałem się po piętrze. Korytarz miał zupełnie inny charakter niż całe dolne piętro. Meble również masywne, lecz bardzo ciemne. Ściany w połączeniu z oświetleniem przyprawiały mnie o dreszcze, jednak ten wystrój miał w sobie coś zmysłowego, wręcz romantycznego.

Zwróciłem się w stronę jednego z pokoi, którego drzwi były lekko uchylone. Bez zastanowienia wszedłem do środka i podtrzymałem sobie szczękę, żeby nie opadła mi na ziemię. Chciałem się niezauważalnie wycofać, lecz oczywiście potknąłem się o jakiś kabel (Bardzo lubię kable :) ) i padłem na ziemię, rujnując przy okazji nie tylko parę przedmiotów, ale i spokój dwójki kochanków. 
-Yyy... jjja... bbb...ardzo... ppprze...pppraszam.- wydukałem z siebie z nie małą trudnością. 
-O! Już jesteście. Nic nie szkodzi i tak już mieliśmy zejść do gości. Hahah… - Suki, bowiem to ona znajdowała się w tym pokoju, zaśmiała się słodko.-Haru. Będziesz pierwszą osobą, która pozna mojego ukochanego kuzyna,Raito.- mówiąc to dziewczyna wpiła się w usta ciemnookiego Japończyka.Nie wytrzymałem i puściłem szczękę, aby mogła swobodnie opaść. Na dzisiaj to chyba mam dosyć jakichkolwiek uczuć. Przeprosiłem grzecznie i zapytałem o toaletę, aby szybko się ulotnić z pomieszczenia przesyconego kazirodczą miłością.

Popędziłem do toalety i zamknąłem się w niej z zamiarem przesiedzenia tam reszty wieczoru, co oczywiście nie było mi dane...



                                                                Nammi