piątek, 21 sierpnia 2015

Szmaragdowe Oczy 7

                  Dzień Dobry. Z powodu pięknej pogody postanowiłam opublikować kolejną część SO. Nie, nie poddaję się i piszę dalej :) Bez zbędnego gadania, Prezentujemy 7 część SO. Miłego czytanka:D

...................................................................................................................

,,Szmaragdowe oczy VII"


Wróciłem do domu i walnąłem się na łóżko. Nie dość, że nadal miałem potwornego kaca to jeszcze te dwa głąby mnie rozwścieczyły. W sumie miło ze strony Haru, że tak mnie bronił... A z Inu to ja się jeszcze policzę, oj zobaczy on co to znaczy wściekły Choi, zobaczy... Mrucząc jeszcze coś pod nosem wskoczyłem pod cieplutką kołderkę próbując zapomnieć o bólu głowy i ciągłych nudnościach.


Miałem nieprzewidywalny, porywający, egzystencjalny, oryginalny, burzliwy, niezbyt piękny, gorzki oraz słony, okrutny, budujący, ... Ale przejdźmy do rzeczy.Był to sen, taki jakich od jakiegoś czasu nie miewałem.
,,(...) 
             Pewnego zimowego poranka biegłem do dojo. Zziajany stanąłem przy szybie i spróbowałem otworzyć drzwi. Pchnąłem kilka razy, ale drzwi nie puściły. Zacząłem obchodzić budynek w poszukiwaniu innego wejścia. Zajrzałem przez jakąś szybę, a potem wlazłem na drzewo obok aby dostać się do okna na piętrze. Moim oczom ukazał się przerażający widok. Związany Haru leżał cały nagi na jakiejś podrzędnej kanapie. Obok niego siedzieli Inu i Raito, którzy również nic na sobie nie mieli. Całe pomieszczenie pogrążone było w niewielkim mroku, jednak światło wstającego słońca powoli odkrywało przede mną tajemnice zza okna. Nim się obejrzałem obrazy stały się dla mnie w pełni widoczne. Przyglądałem się uważnie całej scenie rozgrywającej się w pokoju i jedyną rzeczą jaka przykuła moją uwagę była... Sen skończył się tym że spadłem z gałęzi zabierając spokój lokatorów z Dojo. Niestety nie wiem jak ja skończyłem, bowiem obudziłem się jak tylko chłopcy zaczęli mnie gonić.                                             (...)'' 

Gdy tylko otworzyłem oczy dotknąłem ręką poduszki obok mnie. Załkałem. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo brakowało mi Haru. Uświadomiłem sobie co straciłem I jak bardzo tego potrzebuje. Jego miłość była dla mnie lekarstwem, ukojeniem, ramieniem. Jedyne o czym teraz marzyłem to obudzić się obok niego rano, poczuć ciepło jego ciała i trwać z nim w uścisku tyle ile dałoby radę. Niby mówił coś o tym, że wciąż mnie kocha, ale czuję że... Po tym co mu zrobiłem nie chciałby mnie znać. W sumie wcale nie zdziwiłbym się gdyby mnie odrzucił, uderzył i sam wymierzył sprawiedliwość.
Postanowiłem pogadać z Inu na spokojnie bez tak zwanych ,,osób trzecich".


Podniosłem się z posłania i ruszyłem się ogarnąć. Krótki prysznic, śniadanko i w drogę... Wychodząc z domu ujrzałem przedziwny obrazek. Byłem zszokowany tym co ujrzałem. Po drugiej stronie ulicy, nie całe 3 metry ode mnie stały dwie dziewczyny. Jedna z nich była wysoka, szczupła, ubrana w długą do kostek czarną spódnicę i wielokolorowy top. Na głowie miała wianek upleciony z trawy, a żeby tego było mało rozpoznałem w niej dziewczynę pachnącą różami, z ogrodu Raito. Druga, blond japonka o średnim wzroście ubrana była raczej normalnie... Jeansy i T-shirt w odcieniach fioletu, a na nogach amarantowe trampki. Przyjrzałem się jej dokładnie i odkryłem że jest to moja przyjaciółka Suki. Już chciałem podejść i zagadać gdy dziewczyny zaczęły się obejmować. Nie tak jak robią to przyjaciółki czy siostry tylko tak, jak para. Ta scena mnie odrzuciła, nie mogłem dłużej patrzeć, a jak jeszcze by do czegoś doszło na moich oczach?? Tak, wiem. Sam nie jestem święty i też przytulam się z innymi chłopakami na środku ulicy, ale... Nie. To dla mnie za dużo...


Odwróciłem wzrok i ruszyłem lekko wyboistą drogą bez chodnika.
-Choi!- usłyszałem głos Suki. Przekląłem w myślach i zacząłem kroczyć w jej kierunku udając zaskoczonego tym spotkaniem-czekałam, aż wyjdziesz z domu.
-O! A...a czemu?- zapytałem teraz naprawdę zdziwiony
-Nie odbierałeś komórki, ani... domofonu. Martwiliśmy się o ciebie-powiedziała z troską łapiąc mnie za rękę.
-Martwi...liśmy? - teraz zgłupiałem do reszty
-No tak. Ja i Haru, a ty co myślałeś? Tamtego dupka przepędziłeś gdzie pieprz rośnie – zaśmiała się radośnie zamykając moje ciało w uścisku – jestem z ciebie taka dumna. Nawet nie wyobrażałam sobie w tobie takich pokładów siły, stanowczości i odwagi. Jak mu przyłożyłeś myślałam, że już się nie podniesie haha, ale jednak twarda z niego sztuka. Dostał trochę kroplówek i zaraz ożył. Mówię ci ale...
-Czekaj, czekaj- przerwałem jej – Inu trafił do szpitala? To coś poważnego?
-Zawieźliśmy go na obserwacje bo mocno dostał w głowę i majaczył, to raczej nic poważnego- wyjaśniła, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem jeszcze będąc nie pełnoletnim odpowiadać karnie za rozbój...
-A czy mogę go jakoś odwiedzić? Chciałbym pogadać z nim w cztery oczy...
-Jasne. Zaprowadzę cie na oddział na którym leży. Jeśli pozwolisz Anika pójdzie z nami.
Skinąłem głową i ruszyliśmy słuchając bardzo odprężającego monologu Suki.


W szpitalu powitała nas przemiła pielęgniarka w sile wieku. Miała wysoko upięte, kasztanowe włosy i szare oczy. Mówiła z bardzo dziwnym akcentem wiec chyba nie była japonka, w dodatku jej oczy były duże i zupełnie nie skośne. Kobieta uprzejmie wskazała nam drogę i poprosiła o zachowanie względnej ciszy. Obiecaliśmy kobiecie co mieliśmy obiecać i zaczęliśmy zmierzać we wskazanym kierunku. Nagle przed moimi oczami ukazało się białe światło mocno kłujące w oczy, a zaraz po nim poczułem ból rozchodzący od mojego kręgosłupa po całym ciele. Białe światło zmieniło się w czerń i jedynym moim w miarę działającym zmysłem został słuch. Słyszałem dźwięk toczących się kół, pisk butów, drżący głos Suki podniesione rozmowy lekarzy z pielęgniarkami i szum... Poczułem się trochę jak na plaży. Postanowiłem się odrobinę rozluźnić, jednak nie wyszło mi to na dobre bo w tym momencie ktoś mocno nacisnął mój brzuch. Zgiąłem się w pół i sygnałem przeciągle. Świat nadal spowity był ciemnością. Czułem się bardzo nie komfortowo. Pomyślałem o matce. Wypowiedziałem cicho jej imię zalewając się potem, w momencie gdy ktoś kim prawdopodobnie był lekarz dotknął mojej twarzy, naciągając skórę. Mój pierwszy szok związany z brakiem wzroku i władu w nogach ustał, więc zacząłem rozmowę z lekarzem który nie przestawał mnie badać.

-Przepraszam...czemu ja nic nie widzę? I czemu nie czuję mojego ciała? Co... Co się dzieje? Gdzie, gdzzie ja jestem?
-Hmm niestety na tym etapie badania nie mogę panu nic powiedzieć.- oznajmił niski głos, musiał należeć do jakiegoś silnego mężczyzny.
- Podejrzewa doktor coś poważnego?
-...-odpowiedziała mi cisza, która sama mówiła za siebie.
- Czyli mam rozumieć ze posiedzę teraz trochę w szpitalu, Tak?
- Jak najbardziej, szybko nie zawita pan do domu- teraz odpowiedział mi głos uprzejmej pielęgniarki, która spotkaliśmy przy wejściu.- Ma Pan jakieś, hmm życzenia?
-Życzenia? W szpitalu? Hehe nie.- zaś miałem się - chociaż, w sumie mam całe jedno... Czy mógłbym być w jednej sali z Inu Teimoso...?
-Postaram się to dla Pana załatwić kobieta odpowiedziała i usłyszałem zamykane drzwi.
-Polubiła Pana.
-Hmm? Co?
-No, Lucía. Nie każdego traktujemy jak właściciela na własnych włościach.
-Aaa- zrozumiałem o co chodzi. - dziękuję.

Dalsza część badania minęła tak samo nudno jak oglądanie rozgrywki szachów. Doktor pytał mnie o jakieś głupoty żebym tylko nie przysypiał , A sam coś majstrował przy moich kończynach. Po pewnym czasie podeszła do mnie pani Lucía I zaprowadziła na sale, na której jak miałem nadzieję znajdował się Inu. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć pielęgniarka oświadczyła ze w pomieszczeniu znajdują się tylko trzy kobiety, a mój “kolega” wróci nie wiedzieć czemu dopiero pod wieczór.


Spróbowałem dowiedzieć się przez rozmowę z matka, co mi jest, jednak ona też nic nie wiedziała. Gdy poczułem się senny poprosiłem żeby Suki odprowadziła mamę do domu. Kobieta oczywiście wzbraniała się od tego przez dłuższy czas, jednak widząc moje zmęczenie ustąpiła. Mogłem spokojnie zasnąć. Zamknąłem powieki, a cały świat spowiła ciemność. (Pomijając fakt że obecnie jest ślepy) Byłem na prawdę zmęczony. Nie wiem ile czasu spałem ale musiało to być całkiem dużo.


Bodajże rankiem poczułem ciepły oddech na policzku, a do moich nozdrzy dostał się słodki zapach perfum.
-Już po mnie-pomyślałem i starałem się udawać ze nie śpię.
-Choiki... Wiem, że nie śpisz. 
-Niby skąd?
-Po pierwsze, gadasz, a po drugie twój oddech stał się szybszy.
-Co Ty tu właściwie robisz? hmm?
-Głupie pytanie...-zawiesił się- tak w ogóle jest tu lekarz i chce z tobą pogadać -Poczułem, że chce się odsunąć, więc złapałem go za rękę.
-Haru...Nie zostawiaj mnie już więcej!- szepnąłem prawie nie słyszalne.
-Ale...-zacisnąłem mocniej rękę, ustąpił.-Dobrze. Czy może nam doktor już coś powiedzieć? Wszyscy siedzimy jak na szpilkach. Czemu on nie widzi? I w ogóle co się dzieje?


Haru był bardzo zdecydowany i pewny tego co mówi. Wyczułem w jego głosie troskę i mimo tego, że próbował grać takiego stanowczego zauważyłem to jak się martwił. O mnie. O osobę, która go potraktowała tak perfidnie. Sprawiła tyle przykrości i pewnie wywołała łzy. W ogóle nie myślałem o sobie, teraz najważniejszy był ON. Przestał mnie obchodzić mój stan. Mogłem zostać ślepy do końca życia nie przeszkadzało mi to. Teraz najważniejszy był ON.

-Panie Szymański!- Aż podskoczyłem na dźwięk słów doktora. Tak, to polskie nazwisko. Mój ojciec był polakiem, więc po nim odziedziczyłem to piekielnie trudne do wymówienia nazwisko. Byłem kiedyś w Warszawie, ale nie wiele pamiętam bo byłem wtedy dzieckiem. Ojciec chciał mnie nauczyć polskiego, ale uznałem, że to dla mnie za trudny język. Po jego wypadku wpisałem naukę ojczystego języka mojego taty na pierwszym miejscu mojej listy czynności do wykonania przed śmiercią.- Czy pan w ogóle słyszy co mówię?- usłyszałem już znany mi głos lekarza.
-Tak, teraz tak. Już wiadomo co mi jest? I proszę do mnie nie mówić per Pan.
-No...dobrze. Mamy dwa podejrzenia... Jedno z nich to TIA czyli przemijający atak niedokrwienny, z reguły trwa kilka minut jak również nie przekracza 24 godzin. Pański stan trwa już ponad dobę więc koliduje to z naszymi przypuszczeniami. A ta druga, bardziej prawdopodobna opcja to...
-Niech pan mówi – szepnąłem – chcę mieć to już za sobą.
-Ta druga opcja to... to nowotwór mózgu.
                                                                                                        Nammi 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz