.......................................................................................................
,,Szmaragdowe oczy VI"
~Persrektywa Haru~
Nie dane mi było odpocząć dłuższej chwili, bowiem ktoś zapukał do drzwi toalety.
-Haru?-dało się słyszeć przez drewno.
-Co?
-To ja Raito. Mogę wejść?
-Właź.
-Słuchaj! - zaczął rozmowę dziwny japończyk.- Masz jakiś problem? Może chcesz pogadać? Suki powiedziała mi że twój były ostatnio znalazł sobie innego. Wiesz... możesz mi, jak to mówią ,,wypłakać się w mankiet''.
-Chyba cię pogżało koleżko. Znamy się od jakiś 5 czy 10 minut, a ja mam ci się zwierzać. Co to, to nie. Wykluczone!
-Dobra, jak chcesz.-uniósł ręce w geście poddania - Idziemy na dół? Chyba nie chcesz przegapić tego jak twojego chłopaczka obmacują łapska innego. Hę?
Jak tylko usłyszałem te słowa do moich oczu napłynęły łzy. Jedna z nich samowolnie spłynęła po moim policzku. Za jej przykładem podążyła druga, trzecia, a może i czwarta. Już nie liczyłem. Było mi tak smutno, że nie zważałem na to co robię.-Widzisz, ja jednak wiedziałem że coś cię gryzie - mruknął mi do ucha Raito który niespodziewanie znalazł się niezwykle blisko mnie. Moje ręce same powędrowały na jego szyję. On objął mnie i lekko podniósł z podłogi, aby usadzić na swoich kolanach. Płakałem jeszcze przez chwilę po czym postanowiłem zejść na dół i stawić czoło temu co mnie tam czeka.
Raito pomógł mi zejść po schodach, bo cały czas się trząsłem nie wiedząc co tam zobaczę. Japończyk zaprowadził mnie do chłopaków i stanął niedaleko, jakby w pogotowiu. Choi cały czas siedział na kolanach Inu. Tym razem to on bawił się ciałem partnera. Już nie mogłem na to patrzeć, więc wychrypiałem tuż za plecami Choiego.
-Mam tylko jedno pytanie. Ile to już trwa?
Choi odwrócił się niespiesznie, a przez jego twarz przeszedł cień zmartwienia. Gdy już na mnie spojrzał uśmiechnął się kpiąco i powiedział nie zmazując z twarzy tego perfidnego uśmiechu.
-Chodzi ci o mnie i Inu. Tak? To... trwa... wiesz... Pamiętasz Kocuurku? Bo ja zgubiłem już rachubę - zwrócił się do Inu.- W każdym razie Haru, jestem szczęśliwy z Inu juz od dłuższego czasu.
Moim ciałem wstrząsnęły nieprzyjemne drgawki. Gdyby nie ramiona Raito już dawno rzucałbym się po podłodze. Chłopak przeniósł mnie do kuchni, gdzie podał szklankę zimnej wody z lodem.
-Lepiej? -zapytał, gdy już się odrobinę uspokoiłem.
-Trochę...
-Wiem, że jesteś gościem, ale... może chciałbyś mi pomóc z przekąskami? Suki gdzieś mi zniknęła.
-Jasne. Wszystko będzie lepsze od patrzenia na jego ryj.
-Hahaha. Dobra, to chodź do spiżarni.
Raito okazał się wspaniałym kucharzem. W mgnieniu oka zrobił wyśmienite jedzenie. Ja tylko co chwilę przynosiłem mu nowe składniki.
-Myślisz, że oni to pochłoną?-spytałem patrząc na rosnącą górę smakołyków.
-No pewnie. W zaledwie godzinę poszły 3 wielkie miski ryżu z kurczakiem curry. Możesz zanieść to do salonu? Ja zaraz doniosę resztę.
-Okej.
Szybko zrobiłem co Raito mi kazał i wróciłem do kuchni. Chłopak już tam był i popijał dietetyczną colę.
-Masz - podał mi puszkę -zasłużyłeś - dodał po chwili i uśmiechnął się onieśmielająco.
-Dziękuję. Mmm pyszna. Co teraz mogę zrobić?
-Jak chcesz, to pokażę ci ogród. Co ty na to?
-Fajny pomysł. Chodźmy.
Miejsce, do którego poszliśmy, urodą przewyższało nie jeden zamek królewski czy rezydencję. Wszędzie było czyściutko i nastrojowo. Pachniało różami i wiśnią. Gdzie bym się nie rozejrzał wisiały jakieś ozdobne rośliny. Raito prowadził dalej. Lewa strona ogrodu znajdowała się na niewielkim pagórku, skąd brał swe źródło uroczy strumyczek. Dalej w zacisznym sadzie pełnym wiśni znajdowała się zielona ławeczka, ku której prowadził chłopak. Całą drogę towarzyszył nam zapach róż choć nigdzie nie zauważyłem tych pięknych kwiatów. Posiedzieliśmy chwilę na zielonej ławce i gdy już mieliśmy wracać, drogę zagrodziła nam wysoka osoba od której bił mocny zapach róż.
-Co tu robicie, tak sami? Hehehe.- zaśmiała się Suki, wychodząc zza wysokiej dziewczyny.- A tak zmieniając temat to, Haru. Czy mogłabym cię poprosić o przysługę? Choi trochę się schlał i rozwala mi chatę. Mógłbyś go zabrać do domu?
-Jasne już pędzę. Raito, dziękuję za to, że pokazałeś mi ogród i za zaproszenie. Świetnie się bawiłem. Jeszcze raz dzięki.- Rzuciłem wstając z ławki i popędziłem do Choi'ego nie wiedząc dlaczego Suki nie poprosiła o to Inu.
-Ciągle go kocha...- Odezwała się koleżanka blondynki.
-Na to wygląda
~Perspektywa Choi~
-Co? Co się dzieje? Gdzie ja jestem?
-Nic, jesteś w domu. Skoro się obudziłeś mogę już iść. Cześć- usłyszałem zachrypnięty, oschły głos, a zaraz po nim trzaśnięcie drzwi.
-Haru? Ale co on by tu robił? Spojrzałem na zegarek na ręce. Była godzina 5 rano. Impreza u Suki pewnie się już skończyła. Ziewnąłem i zwinąłem się z powrotem w kulkę odpływając w objęcia morfeusza.Obudził mnie przeraźliwy dzwonek telefonu. Tak głośny, rockowy utwór nie jest sprzymierzeńcem poranków na kacu.
-Halo...ooo- mruknąłem zaspany.
-Choi? Żyjesz chłopie?- usłyszałem cichy głos w słuchawce
-Tak, tak. K...kto mówi?
-Jak to kto? Suki!- spojrzałem na ekran telefonu. Faktycznie właśnie ona dzwoniła.
-Mhm
-Słuchaj Choi bo jest taka sprawa, że ten... no...hmm...Haru i Inu umówili się na ustawkę w parku w okolicy twojego Dojo i pomyślałam, że dobrze by było gdybyś o tym wiedział...
-Bardzo dobrze zrobiłaś. Już zaraz tam będę.- podniosłem się z łóżka, ale zaraz upadłem na nie z powrotem.
-To nie będzie takie łatwe - pomyślałem i spróbowałem wstać. Tym razem się udało. Na chwiejnych nogach z bolącą głową i jej zawrotami poszedłem się ubrać.
Kreacja oczywiście adekwatna do przełomowego momentu w moim życiu. Prawdę mówiąc piłem już wcześniej alkohol, ale nigdy nie upiłem się, jak to mówią, w trzy dupy. Wyszedłem z domu i zacząłem nieudolnie biec. Dresy niebezpiecznie zsuwały się z moich bioder, co jeszcze bardziej utrudniało mi przeprawę. Wtem wpadłem na starszą panią. Kiedy chciałem przeprosić i zapytać czy wszystko w porządku, ona wrzasnęła mi nad uchem.
-A gdzie kindersztuba chłopcze?
-Ja prze...przepraszam- skłoniłem nisko głowę, co przyprawiło mnie o mdłości. Pomimo tego małego wypadku udało mi się dotrzeć na pagórek, z którego idealnie widać było Haru, Inu, Suki i Raito. Wokół skłóconych chłopców zeprała się spora grupka gapiów. Nic z tego nie rozumiałem, jednak postanowiłem wszystkiemu zapobiec. Lekko zsunąłem nogę ze szczytu pagórka, a zaraz za nią powłóczyłem drugą udając bieg. Nieudolnie wpadłem wprost na Haru, który beznamiętnie mnie przestawił mówiąc odsuń się. Pomimo że chłopak kazał trzymać się z daleka, podszedłem i kazałem im przestać i wracać do domów.
-Nie. Ja to robię dla ciebie - Haru odwrócił się do mnie na moment, po czym wrócił do poprzedniej pozycji.
-Ja...Nic nie rozumiem...- mruknąłem
-Ten bydlak... Cię zdradził Choi. Wtedy, kiedy ty byłeś nieprzytomny.
- Haru wychrypiał nie odwracając wzroku od twarzy wykrzywionej w grymasie pogardy. Podszedłem do niego i szepnąłem mu kilka słów na ucho, po czym chłopak usunął się w tłum pytając troskliwie czy na pewno dam sobie radę. Tylko skinąłem głową i podszedłem bliżej złotowłosego.
-Wiesz...-zacząłem- mógłbym z tobą porozmawiać, ale wolę zrobić to o czym marzę już od jakiegoś czasu.- powiedziałem i brutalnie go pocałowałem kopiąc mocno w brzuch. Gdy Inu zaczął się chwiać uderzyłem go zaciśniętą pięścią w szczękę. Ukucnąłem i ująłem jego twarz w dłonie. Strużka krwi płynąca z jego wargi wyraźnie mnie usatysfakcjonowała. Podnosząc się z ziemi puściłem jego głowę, która opadła na beton.
-Nie chcę wiedzieć gdzie, z kim, kiedy i jak (tak naprawdę chce to wiedzieć i to bardzo) chcę...chcę tylko żebyś zniknął z mojego życia raz na zawsze.- rzuciłem w przestrzeń słowa skierowane do Inu leżącego na ziemi, odwróciłem się i wróciłem do domu.
Nammi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz