środa, 22 lipca 2015

Szmaragdowe oczy 4

                          Witam i serdecznie przepraszam za moją całkowicie bierną obecność na blogu. Postaram się to jak najszybciej nadrobić. Także bez zbędnego gadania... Rozdział dedykuje panu ,,G'', oto twój ,,Epic Win'' ☺
...............................................................................................


  ,,Szmaragdowe oczy IV"
Wyspałem się jak nigdy w życiu, choć spałem jakieś 4 godziny. Wczesnym rankiem, około godziny ósmej, obudził mnie wrzask przerywany cichutkim pochlipywaniem.
-Przeczytali-mruknąłem do siebie i wyczołgałem się spod ciepłej pierzynki. Zszedłem cichutko na dół i zasiadłem przy stole.
-Co jemy?-powiedziałem tak jakbym o niczym nie wiedział.
-Choi! Ty podły gnojku. Przestraszyłeś nas.- Haru spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Czym niby? Głodny jestem...

Podszedłem do lodówki i zacząłem w niej szperać. Wyciągnąłem coś zjadliwego. Spałaszowałem i popędziłem się ubierać, zostawiając zszokowaną dwójkę samą. Umyty i ubrany wyszedłem z domu i zacząłem przechadzać się po mieście. Mój miły spacer nie trwał zbyt długo, gdyż kilka minut drogi od domu zerwał się wiatr i po chwili szalała już obfita ulewa. Nie przejąłem się nią za bardzo i dalej szedłem.

Do domu wróciłem po dwóch godzinach. Przemoczony do suchej nitki wlazłem do łóżka i błogo zasnąłem.
Chwila szaleństwa odbiła się tygodniem w łóżku z wyrzutami mamy i Haru. Oczywiście musiałem wytłumaczyć moim prześladowcom co mnie napadło i dlaczego ciągle żyję. Tak naprawdę to oni chyba bardziej się przejęli dlaczego i jakim cudem wciąż raczę ich swoją egzystencją. Tak mnie zamęczyli przez tydzień, że czułem się jakby mnie walcem przejechali, ale czego się nie robi dla najbliższych... 
                     
                                         ***

Kolejny poniedziałek. Kolejny szkic. Kolejny nudny dzień. Szkoda, że do wakacji jeszcze tak daleko. Wysiadłem z autobusu i zrezygnowany podążałem za tłumem do szkoły. Nagle ktoś złapał mnie w pasie i obrócił. Nie zdążyłem nawet krzyknąć z przerażenia, bo czyjaś duża, ciepła dłoń zakryła mi usta. Po chwili zauważyłem te śliczne szmaragdowe oczy i uspokoiłem się. Inu zdjął dłoń z moich warg w momencie gdy chciałem go ugryźć.
-Masz ty wyczucie czasu.- prychnąłem na powitanie.
-Mam. Cześć Choi. Ja też się dobrze miewam. Dziękuję, że pytasz.
-Cześć Inu, co u ciebie.- burknąłem zrezygnowany.
-Oh. A co ty taki nie w sosie?
-Hmm. Pomyślmy...jest poniedziałek za dziesięć ósma. Dopiero co przeszedłem zapalenie płuc, a ty od samego rana fundujesz mi niezłą dawkę adrenaliny. Kompletnie nie widzę powodów do złego humoru.
-Ciężki weekend. Rozumiem. Skoro teraz nie chcesz ze mną pogadać, to zobaczymy się po południu.- Inu jak zwykle wyszczerzył się, po czym pstryknął mnie w nos i się oddalił. Stałem w miejscu, aż do momentu, gdy do życia przywrócił mnie szkolny dzwonek.
-Ten facet ma rację. Muszę zacząć panować nad moimi pauzami- mruknąłem i popędziłem na historię sztuki. 

Zawalony szkolnymi obowiązkami kompletnie zapomniałem o porannym ataku Inu. W sumie to nie spodziewałem się, że jeszcze go kiedykolwiek spotkam. Wyszedłem ze szkoły jak zwykle smutny i samotny. Nienawidziłem poniedziałków, a zwłaszcza po dłuższej przerwie. Zawsze byłem niewyspany i rozdrażniony. Zajęty swoimi myślami nie zauważyłem jak na kogoś wpadam. Oprzytomniałem dopiero, gdy ten na kogo wszedłem przygniótł mnie do zimnego chodnika.
-Yyy Inu. Co ty robisz???- wypaliłem zawstydzony do chłopaka leżącego na mnie.
-Zbyt często się zawieszasz. Może trzeba Ci system wymienić?
-Bardzo śmieszne. Złaź już chłopie... Ciężki jesteś.- zaśmiałem się.
-Widzę, że znalazłeś sobie nowego kolegę. To ja się o ciebie martwię, a ty takie rzeczy odwalasz? Jeszcze pod naszą szkołą.- wtrącił Haru, który pojawił się niespodziewanie.
-Haruś, to nie tak jak myślisz.- zacząłem.- Inu to mój znajomy. Dzięki niemu jeszcze możesz mnie oglądać żywego. A co do sytuacji to...przyznaję jest trochę nie na miejscu, ale to nie moja wina. Zagapiłem się i wpadłem na niego. No i ten tępak nie chce ze mnie zleźć.
-Pomóc Ci, czy sam wstaniesz?- Haru podszedł bliżej złotowłosego i zaczął swoją gadkę.
-Już wstaję, wstaję. Nie denerwuj się tak, bo Ci ta pulsująca żyłka na czole wybuchnie.- Inu zaśmiał się dźwięcznie, a zmieszany Haru pomógł mi się podnieść.
-Dobrze. Panu już dziękujemy.- Inu zaczął udawać jakiegoś aktora, próbując przegonić tym sposobem Haru.
-Jak ty możesz się z nim zadawać- mruknął złotooki i się ulotnił zostawiając mnie oraz Inu samych.
-No i pięknie. Haru się obraził. Eh…- westchnąłem- może teraz da mi więcej spokoju w szkole.- myślałem głośno, a Inu przysłuchiwał się. W końcu nie wytrzymał i zapytał.
-Kim jest Haru?
-Yyy...wiesz. Nie będę cię oszukiwać. Haru to mój były chłopak.-mruknąłem i spuściłem głowę wiedząc co zaraz nastąpi.
-Co? Że ty i on. O matko! Ale jak? No mogłem coś przeczuwać, ale... nie to... Osz-Inu wręcz biegał, a nie chodził po dziedzińcu próbując przyswoić sobie co nieco.- Czyli, że... Haru jest gejem czy woli obie płcie? Zatkało mnie. Zazwyczaj ludzie odsuwają się ode mnie lub szydzą i obrażają, a ten wariat pyta o Haru... Zaśmiałem się, a potem zacząłem tłumaczyć Inu wszystko po kolei.

Szliśmy parkiem i rozmawialiśmy.
-Inu?
-Tak Choi?
-Czemu ty właściwie zainteresowałeś się złotookim?
-Bo jak dla mnie nie wygląda na takiego co lubi chłopców. Skończmy już gadać o nim i pomówmy o nas.- Inu wypiął klatkę do przodu dumnie krocząc.
-Co?- zdziwiłem się zapędami nowego kolegi.
-Jestem oburzony twoim zachowaniem. Od naszego poprzedniego spotkania nie dałeś znaku życia.
-Bo byłem chory.
-Nie zadzwoniłeś!
-Bo nie dałeś mi swojego numeru.
-Nie biegałeś zrozpaczony po mieście.
-Bo chodzę do szkoły Geniuszu. Coś jeszcze Panie Szerloku?
-Yyy... Myślę, że to chyba wszystko, ale nie myśl sobie, że Ci daruję tak po prostu. O nie!- Inu zaśmiał się złowieszczo.
-Inu!!! Wróć. Co ty odwalasz?
-Hahaha. Aleś ty strachliwy Choi. A skoro już weszliśmy na temat komunikacji to może dasz mi swój numer?- Inu zaśmiał się już normalnie. Wymieniliśmy się kontaktami i każdy poszedł w swoją stronę.
                                                  ***
Haru przechadzał się korytarzem spokojnie i majestatycznie. Obraził się na mnie na całego po wczorajszym incydencie. Nie dość, że do końca poniedziałku nie dał znaku życia, to dziś od dwóch godzin udaje, że mnie nie ma. Co za dziecinne zabawy. Czasem mam wrażenie, że to zupełnie inny człowiek niż sprzed kilku miesięcy.

Przestałem na niego spoglądać i zatopiłem się w swoich myślach patrząc na Inu stojącego tuż przede mną. Nagle z mojej utopijnej agonii wyrwał mnie wrzask Haru. Biegła za nim jakaś dziewczyna, która ewidentnie czegoś od niego chciała.
-Grr...Zostaw mnie w świętym spokoju!
-Po moim trupie. Nie oddam Cię żadnej INNEJ! Słyszysz?
-Jakiej innej? Nie interesują mnie kobiety! Zrozum to wreszcie.
-Ale Pysiaczku... To wszystko da się odkręcić– mówiła przymilnym głosikiem, a Haru wpadał powoli w czarną rozpacz.-Że co? Chcesz mi zmienić orientację? Chyba Cię blondi do reszty powaliło.
-Mnie nie, ale Ciebie tak. Jak ty możesz woleć chłopców?
Haru opadł z reszty sił i złapał się ostatniej deski ratunku, czyli mnie.
-Choi. Błagam Cię! Wybacz mi i zabierz to chodzące natręctwo ode mnie, bo jej zaraz łeb urwę...
Westchnąłem i podszedłem do tego nieszczęśnika ciągnąc za sobą Inu.
-Witaj!-odezwałem się do blondynki- Jestem Choi.
-Znam Cię. Chodzimy razem na francuski.- burknęła dziewczyna z zamiarem kontynuowania ataku na Haru. Niestety musiałem ją ubiec mówiąc:
-A może przejdziemy się do biblioteki? Ta dwójka ma sobie mnóstwo rzeczy do wyjaśnienia.

Dziewczyna spojrzała na złotookiego wzrokiem mówiącym ,,I tak Ci nie odpuszczę, więc nawet nie próbuj się chować'', następnie zlustrowała Inu lodowatym spojrzeniem i podreptała za mną na ostatnie piętro naszej akademii. Chłopcy zostali sami.

-No! Haru. Porozmawiajmy, skoro Choiki tak chce- mruknął Inu zbliżając się nieznacznie do złotookiego.
-Odczep się od mojego Choi!- warknął Haru.
-Hej, hej. Nie tak ostro. Mieliśmy tylko rozmawiać. Uśmiechnij się i udawaj, że jesteś zadowolony.
Pomimo tak ochoczych słów chłopak pozostał niewzruszony i nadal pozostawał w bojowej pozycji.
-Niby czemu. Zabierasz mi osobę, na której mi tak cholernie zależy. Nie masz za grosz wyrozumiałości! Nie widzisz, że ja go kocham...?- Płomiennowłosy uspokoił się i powiedział ostatnie słowa z takim smutkiem, jakby się miał zaraz rozpłakać.
-Wzruszyłem się!- Inu podbiegł do zdezorientowanego Haru i wtulił się w jego ramię szepcząc przez zaciśnięte zęby:
-Zostaw Choiego w spokoju, albowiem taka jest Jego wola.
-Co?- Haru zdębiał jeszcze bardziej- O czym ty znowu mówisz?
-Jaki ty jesteś niedomyślny...
Zapanowała między nimi chwilowa cisza, którą przerwał Inu mówiąc:
-Jesteście braćmi.

                                                                                                                                        Nammi

2 komentarze:

  1. Co? Czemu? Jak to możliwe? Braćmi? Zrobisz z tego związek kazirodczy? Jestem ciekawa dalszej części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie będę lepiej zdradzać :). Do następnej części ☺

      Usuń