piątek, 11 grudnia 2015

Utracone Szczęście 7

Sieeeeeemaneczko. Co tam słychać? Święta coraz bliżej. (=*w*=) Nammi się cieszy :D
Chciałabym się wyrobić do Wigilii ze wszystkimi częściami US i najwyżej wrzucić jakiś dodatkowy ekstra rozdział w Święta dlatego od następnej notki czas będzie pędził jak pendolino :P. Póki co to na tyle. Do czytania!!! XD

______________________________________________________

                                                     Utracone Szczęście VII

-Wojtek! Wojtek!- odwróciłem się aby zobaczyć biegnącego w moją stronę Kamila.- Vicky.
-Co Vicky?
-On...-wysapał-... znowu został... pobity.
-Jak to znowu?
-Chodź no już. Później ci wyjaśnię.
        Odwróciliśmy się i pobiegliśmy w stronę w którą wskazywał Kamil. Biegliśmy i biegliśmy, co zaczęło robić się trochę dziwne. Zaczynało już zmierzchać, więc cały krajobraz spowity był szarą mgłą. Przemierzaliśmy wąskie uliczki i szerokie szosy. Po pewnym czasie zauważyłem, że biegniemy w stronę domu Wiktora. Zatrzymałem się aby zaczerpnąć trochę tego nocnego powietrza. Kamil zrobił to samo zatrzymując się w półmroku.
-Co jest? Hmm?
-Czemu nie mogliśmy pojechać tramwajem- spojrzałem na niego z wyrzutem.
-A to...- podrapał się po głowie z zakłopotaniem- w sumie to nie wiem taki byłem zdenerwowany, że nawet o tym nie pomyślałem. Możemy już?- skinąłem głową i ruszyliśmy dalej.
       Coś nie podobało mi się w zachowaniu Kamila, ale nie chciałem roztrząsać już tego tematu dlatego pokornie biegłem za nim. Gdy dotarliśmy już pod klatkę Wiktora to ja objąłem „prowadzenie” i wbiegłem do klatki przed Kamilem, który uśmiechał się zdradziecko i wysyłał jakieś nieznane mi znaki w górę. Zignorowałem to i pobiegłem po schodach wpadając w drzwiach na Wiktora, który wyglądał... normalnie. Nie miał żądnych siniaków zadrapań ani złamań. Nie było widać po nim żadnego zmęczenia jedynie zdziwienie.
-Co się stało? Biegłeś?
-On-odwróciłem się żeby wskazać na wspinającego się powoli Kamila- powiedział, że coś ci się stało i kazał mi biec.
-Hmm- zamyślił się- nie przypominam sobie abym dzisiaj w ogóle wychodził z domu... Nic mi nie jest.
-Co?- spojrzałem na Vicky'ego, a potem na Kamila. Po chwili zza drzwi wyłoniła się uśmiechnięta twarz Zdziśka i innych chłopaków pokrzykujących coś w tle.- O co tu chodzi?- musiałem wyglądać zabawnie.
       Kamil zaczął się śmiać wyjaśniając coś Wiktorowi, po czym również i on zaczął rechotać. Gdy już spiskowcy się ogarnęli Vicky wpuścił nas do domu. Mieszkanie było pięknie przystrojone różnymi zielonymi gałązkami i kolorowymi światełkami. Nie lubiłem zbytnio przedwczesnego ubierania domów na święta. Sam ozdabiałem domostwo dopiero w Wigilię. W dużym pokoju do którego poprowadził nas chłopak stała wielka, zielona, żywa choinka ubrana w srebrne łańcuchy i... pluszaki
-Pluszaki?
-Tak. W Święta będzie u nas Franek i nie chcemy żeby się pokaleczył jakąś spadającą bombką.
-Rozumiem... A Franek to...
-A faktycznie. Franek to mój chrześniak. Mamo!
-Tak – jak na zawołanie... pojawiła się przy nas matka Vicky'ego.
-Franek śpi?
-Nie właśnie się obudził.
-Świetnie
Wiktor wstał i ruszył do pokoju, w którym ostatnio leżał ze złamaną nogą. Pokrzątał się tam chwilę po czym wrócił do nas z małym chłopczykiem na rękach.
-To jest właśnie Franek.- powiedział i uśmiechnął się do chrześniaka.
-uroczy
-słodki
-jaki mały
-Koniec już- przerwał Kamil- jest mały słodki i uroczy jak każdy dzieciak. Weź go już zabierz Vicky i zabierajmy się za granie. W końcu po to tu jesteśmy.
        W ten oto sposób dowiedziałem, po co zostałem tu zaciągnięty tym nieludzkim sposobem. Zabawa była przednia... Każdy z każdym choć raz dokonywał wyścigu. Tak... graliśmy w kultową grę need for speed. Na prawdę niezła gra, grafika też nie najgorsza, a auta satysfakcjonujące. Było naprawdę miło, ale mi coś wciąż leżało na sercu. Nie umiałem poukładać sobie tego co się stało ostatnimi czasy...

Vicky
Sebastian
Ojciec
Aaron
Olga

        Przez każdego z nich nie mogłem spać. Każda z tych osób zajmowała jakiś zakamarek mojego serca i powodowała zróżnicowane emocje od miłości przez strach do nienawiści...                                                                                                                                                                                                                                                    Nammi

2 komentarze:

  1. Taka mały błąd się wkradł. Póki piszemy przez "ó" a nie przez "u". A tak to jestem zła, smutna i zawiedziona! Krótki rozdział!! Czekam aż wydarzy się coś zapierającego mi dech (?). Nie jestem pewna tego zdania ;) Czekam koniecznie na dalsza część! I ten Franio musi być uroczy *-*
    Pozdrawiam
    http://czytelniczemysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki zaraz poprawie ten błąd. Zdarza mi się raz na jakiś czas w opo bo nie mam bety :'( . Rozdział krótki bo chciałabym już dążyć do końca. Mam nadzieję że w końcu wydarzy się coś co będzie zapierac dech w piersiach :)
      Nammi

      Usuń